Jeden stół. Przy nim przy własnych ekranach stłoczeni ojciec, matka i dwoje dzieci. Podpis: "działalność gospodarcza 1, działalność gospodarcza 2, e-szkoła 1, e-szkoła 2". To zdjęcie przesłane w czasie pandemii przez jednego z przyjaciół dobrze obrazuje codzienną stronę wielkiej improwizacji, jaką było wiosenne przestawienie życia społecznego na tryb online.
Przy ówczesnym stanie wiedzy na temat wirusa próba czasowego zamknięcia życia społecznego była rozsądnym rozwiązaniem. Dziś jednak wiemy więcej. I teraz trzeba z takim samym przekonaniem podjąć próbę kontrolowanego otwarcia. Powód jest prosty. Bez powrotu do stacjonarnego nauczania nie ma mowy o powrocie do jakiejkolwiek normalności w innych dziedzinach. Nie chodzi tylko o interes rodziców, dla których konieczność godzenia życia zawodowego i opiekuńczego w wymiarze 24 godzin na dobę oznaczałoby powrót koszmaru. Ale przecież szkoła to także wymiar społeczny. To znaczy realne spotkanie dzieci z innymi dziećmi i wzajemne uzupełnianie deficytów: tak związanych z osobistym charakterem młodych ludzi, jak i różnic wynikających z nierówności klasowych i sytuacji ekonomicznej. Chodzi przecież o to, by dzieci znały realia życiowe ludzi innych niż tylko ich własnej rodziny albo przyjaciół rodziców. Zadanie w tym, by przebijać bańki klas społecznych. Dzieci z bogatszych domów muszą mieć świadomość, że nie wszystkich stać na wszystko. I odwrotnie – dzieci doświadczające rozmaitych wykluczeń społecznych muszą widzieć, że zły los nie jest dożywotnim wyrokiem.
Szkoła to także zderzenie z innymi niż rodzice autorytetami i konfrontacja z innymi niż zasłyszane w domu argumenty na sprawy polityczne czy wpajane wartości. Przynosi także konieczność samodzielnego radzenia sobie z wyzwaniami, które niesie życie. O tym, jak z tą samodzielnością było w e-nauczaniu przekonały takie konkursy jak matematyczny Kangurek, gdzie liczba bezbłędnych odpowiedzi wzrosła w porównaniu z rokiem poprzednim (gdy testy robione były w szkole) jakieś... tysiąc razy.
Z tych wszystkich powodów potrzebujemy powrotu do szkoły. Nawet jeśli będzie to oznaczać, że krzywa zachorowań na covid-19 nam się z tego powodu prędko nie wypłaszczy.