Wczoraj do długiej listy ofiar „linii redakcyjnej” dołączyła blogerka Kataryna. Przez lata tygodnik „Do Rzeczy” publikował jej autorskie felietony. Autorski felieton tym się różni od większości tekstów prasowych, że jest autorski. To znaczy, że jego autor/ka nie prosi za każdym razem kierownictwa o zgodę, czy może o czymś napisać. Nie omawia też z kierownictwem wymowy tekstu. To daje nadzieję, że nawet w najbardziej autorytarnie zarządzanych mediach może się od czasu do czasu pojawić punkt widzenia odmienny od poglądów redakcyjnego mainstreamu albo gustów czy interesów właścicieli.
Istnienie miejsca na taką inność jest w ostatecznym rozrachunku testem wolności słowa wewnątrz medium. Jeśli tego brakuje, to – powiedzmy sobie wprost – zaczyna się cenzura. A cenzura jest w Polsce (art. 54. konstytucji) nielegalna.
Cenzorzy polskich mediów lubią tłumaczyć „robimy to, bo nasz czytelnik tego nie zrozumie”. Mam jednak coraz większą pewność, że tak naprawdę nie chodzi tu o żadnego czytelnika. Jeśli ktoś nie umie się zmierzyć z innością, to właśnie nasi medialni decydenci! A nie czytelnicy czy widzowie!
Celowo nie piszę, czego dotyczył wstrzymany tekst Kataryny, bo można go sobie przeczytać na blogu. W praktyce nie ma jednak znaczenia, czy naruszał „linię redakcyjną” z tej lub z innej strony. Trzeba też wyraźnie powiedzieć, że cenzura nie jest wyłączną domeną mediów prawicowych, lewicowych ani liberalnych, tylko raczej ich wspólnym problemem. Sam padłem rok temu ofiarą „linii redakcyjnej” i musiałem się pożegnać z tygodnikiem „Polityka”. Przy tej okazji „Do Rzeczy” sporo pisało o braku wolności w mediach liberalnych. I miało świętą rację. Dziś jednak tamtejsi decydenci sami to robią – pokazując, niestety, że wart Pac pałaca.
A mnie się marzy się akcja „Precz z cenzurą! Precz z linią redakcyjną!”. Chciałbym wierzyć, że jest w polskich mediach wystarczająco dużo suwerennych ludzi, których mierżą media robione wedle zasady „publikujemy wszystko pod warunkiem, że zgadza się z naszym punktem widzenia”. Bo co do tego, że na rzeczywiście wolne media czekają czytelnicy i widzowie, nie ma żadnych wątpliwości.