Zakumulowane miliardy nigdy nie leżą bezczynne. W centralach Google’a czy Facebooka od lat trwają pracę nad tym, by być jeszcze potężniejszymi. Jedni inwestują w sztuczną inteligencję czy autonomiczne pojazdy. Facebook ich jednak przebije i tworzy własną walutę. Będzie się nazywała Libra. Ma ruszyć w 2020 roku. Może nie od razu, ale nieuchronnie stanie się alternatywą wobec dolara, euro czy chińskiego yuana.
Czy to groźne? Owszem – bardzo! W kapitalizmie jest tak, że ten, kto ma prawo do emisji waluty, ten ma faktyczną władzę. Dopóki rząd (poprzez bank centralny i pośrednio także banki komercyjne) tworzy własną walutę, dopóty może jeszcze prowadzić jakąkolwiek politykę. Jeśli zaś to uprawnienie traci – staje się w praktyce figurantem o ściśle wyznaczonej długości smyczy. Przekonało się o tym wiele rządów pozornie suwerennych krajów, które wstąpiły do strefy euro. A gdy nadszedł kryzys nie były w stanie zrobić nic, by ulżyć swoim obywatelom.
Niejeden czytelnik może spytać jaka to różnica? Czy walutę emituje jakiś Pan Glapiński albo Belka (nazwiska obecnego i poprzedniego szefa Narodowego Banku Polskiego) przy ul. Świętokrzystkiej w Warszawie? Czy też Pan Zuckerberg z Kaliforni – a konkretnie powołane do życia przez Facebooka konsorcjum Libra Association, w skład którego wchodzi kilkadziesiąt prywatnych korporacji? Różnica jest zasadnicza. Pan Glapiński czy Pan Belka są powoływani w wyniku demokratycznego procesu. Mamy powszechne wybory, które wyłaniają organy władzy państwowej, a te wskazują szefa NBP. W przypadku Facebooka i innych prywatnych korporacji zwykły człowiek nie ma najmniejszego wpływu na to kto i jak Facebookiem kieruje. Wpływ mają akcjonariusze, do których grona przepustką jest… bogactwo. Dać lub nie dać lajka pod moderowanym postem. To jedyny wybór jaki pozostaje szaremu człowiekowi w starciu z kalifornijskim gigantem. Niebawem emitentem globalnej waluty.
Sprzęt RTV i AGD do domu, pracy w atrakcyjnych cenach? Przekonaj się, wchodząc na stronę Sferis rabaty.