"Super Express": - Jak pan ocenia krytykę rządu ze strony Leszka Balcerowicza?
Rafał Ziemkiewicz: - Dobrze się dzieje, że osoba, której nie można zdyskredytować jako PiS-owca, zwraca uwagę ludzi, których w prawicowej publicystyce zwykło się nazywać lemingami, czyli ludźmi wierzącymi Tuskowi bezgranicznie i bezkrytycznie. Każdy, kto ma jakieś pojęcie o stanie finansów państwa, wie, że lepiej podejmować jakiekolwiek działania, niż akceptować obecną bezczynność rządu, który nie przedstawia żadnych spójnych propozycji wychodzących poza doraźne, propagandowe potrzeby.
- Dlaczego jednak profesor odrzucił propozycję debaty telewizyjnej ministra Rostowskiego?
- Widocznie uznał, że nie ma gwarancji dyskusji merytorycznej. Pewnie obaj szybko zabrnęliby w skomplikowaną terminologię, którą przeciętnemu Polakowi trudno zrozumieć. Ale jakaś debata jest potrzebna. Od trzech lat żyjemy w świecie fikcji i opowiadamy bajki o zielonej wyspie na morzu kryzysu. Ciekawe tylko, dlaczego mimo tych sukcesów musimy coraz bardziej oszczędzać.
- Jak doszło do tego, że osoba tak bliska kiedyś obecnym ministrom nagle zaczęła ich krytykować?
- Nie tylko Balcerowicz, ale także prof. Gomułka i prof. Rybiński wyręczają opozycję w krytyce poczynań rządu na polu gospodarczym. Ale mamy tu do czynienia także z arogancją albo szaleństwem władzy. Jak rządzącym za dobrze się powodzi, to przestają się liczyć z realiami i nikogo nie słuchają. Tak się teraz dzieje z rządem Tuska. Uwierzyli, że mogą pijarowsko zaczarować nie tylko lemingów, ale i prawa ekonomii.
Rafał Ziemkiewicz, Publicysta "Rzeczpospolitej"