Radosław Sikorski za wino zapłacił 820 złotych i to SŁUŻBOWĄ KARTĄ!

2014-06-28 4:00

Wino za 820 zł musi naprawdę wybornie smakować. Zwłaszcza jeśli nie trzeba za nie płacić. Jak to zrobić? Minister Radosław Sikorski (51 l.) ma swój przepis. Zamiast prywatnej karty kredytowej nosi ze sobą służbową. - Rozmowa Sikorskiego i Rostowskiego była prywatna. Szef MSZ powinien zwrócić za nią pieniądze - mówi rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska (57 l.). Przyłączają się do niej Czytelnicy "Super Expressu", którzy za sumę, jaką Sikorski wydał na wino, muszą często przeżyć cały miesiąc.

O takim obiedzie większość Polaków może tylko pomarzyć. Frykasy z najwyższej półki zapijane winem, którego jedna butelka kosztuje 820 zł. Za taki posiłek z byłym ministrem finansów Jackiem Rostowskim (63 l.) Radosław Sikorski zapłacił 1352 zł. Ale jego portfel na tym nie ucierpiał. Szef MSZ bowiem, mimo że zarabia co miesiąc ponad 15 tys. zł, za spotkanie poświęcone głównie plotkom i obrzydliwym żartom o burdelach zapłacił służbową kartą.

Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiedziała, że sprawa obiadu musi zostać wyjaśniona. - Rozmowa była prywatna! Szef MSZ powinien zwrócić pieniądze - powiedziała. Oburzony jest także doradca prezydenta. - Wyobrażam sobie od czasu do czasu posiłek opłacony służbową kartą, ale wtedy nie wolno twierdzić, że było to spotkanie prywatne - mówił prof. Tomasz Nałęcz (65 l.).

MSZ upiera się, że Sikorski spotkał się z Rostowskim w ważnej sprawie. - Było to spotkanie szefa polskiej dyplomacji z kandydatem na stanowisko ambasadora RP w Paryżu i członka sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych -tłumaczy nam biuro prasowe MSZ.

Małgorzata Kidawa-Błońska, rzecznik rządu:

- Rozmowa Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego w restauracji była prywatna. Sądzę więc, że szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych powinien zwrócić za nią pieniądze. Myślę, że nie trzeba będzie ministra Sikorskiego namawiać i zwróci pieniądze.

Tomasz Nałęcz, minister w Kancelarii Prezydenta:

- Miliony Polaków widzą, że minister podczas prywatnego spotkania płaci służbową kartą. Trzeba wyjąć pieniądze z portfela i zapłacić. To skandal, że zapłacono za to spotkanie z pieniędzy ministerstwa. Wyobrażam sobie od czasu do czasu posiłek opłacony służbową kartą, ale wtedy nie wolno twierdzić, że było to spotkanie prywatne.

Krystyna Kisielińska (73 l.), Siedlce:

- Chciałabym, by było mnie stać na obiad w restauracji choć za 500 zł. Ale mam zaledwie 1400 zł emerytury. Rachunki polityków za obiady w restauracjach to skandal! Kompletnie ich nie obchodzi to, jak żyją ludzie.

Joanna Mucha (32 l.), Siedlce:

- Chodzę do restauracji dwa razy w roku. Mogę w niej wydać nie więcej niż 50 zł. Nie mam pieniędzy, by o siebie zadbać, a co mówić o płaceniu słonych rachunków w knajpie. Nigdy sobie na to nie pozwolę z mojej pensji 1600 zł.

Marta Nazaruk (39 l.), Białystok:

- Politykom chodzi tylko o ich prywatne interesy. Kogo stać na kolację za 1500 zł?! Mąż jest grafikiem, ja korektorką, mamy dwójkę dzieci. Miesięcznie na utrzymanie mamy 3500 zł i o tak drogiej kolacyjce nie możemy nawet pomarzyć.

Grzegorz Dziełko (35 l.), Krynice:

- Rząd ma szczęście, że Polacy to spokojny naród, bo inaczej dawno by wyszli protestować. Uprawiam warzywa na handel i dorabiam na budowach. Jak zarobię 2000 zł miesięcznie, to się cieszę. Wino po 200 zł? Ja nie mam pieniędzy na zwykłe piwo.