Porażające zapowiedzi ambasadorki z ONZ: "Putin rości sobie prawa też do Polski"
W nocy z 22 na 23 lutego odbyło się nocne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa zwołanej na wniosek Ukrainy. Nastąpiło ono kilka godzin po ogłoszeniu przez Władimira Putina "niepodległości" dwóch separatystycznych republik - Ługańska i Doniecka.
W długim przemówieniu transmitowanym przez rosyjskie telewizje, Putin określił Ukrainę jako integralną część historii Rosji i zaznaczył, że wschodnia Ukraina to „starożytne ziemie rosyjskie”. W efekcie Putin wydał rozkaz wojskom rosyjskim do wkroczenia na terytorium separatystycznych regionów Ługańska i Doniecka.
Nic więc dziwnego, że obradowanie Rady Bezpieczeństwa było pełne emocji. Ambasadorka USA przy ONZ Linda Thomas-Greenfield powiedziała, że uznanie "republik" w Donbasie jest próbą stworzenia pretekstu do inwazji.
PRZECZYTAJ TAKŻE: STAŁO SIĘ, Rosja ruszyła na Ukrainę! Orędzie Putina mówi WSZYSTKO. Co teraz!?
- Ten ruch prezydenta Putina jest w oczywisty sposób podstawą do próby wykreowania pretekstu dla dalszej inwazji Ukrainy - powiedziała ambasadorka Thomas-Greenfield.
Stwierdziła przy tym, że prezydent Rosji rości sobie prawo do terytoriów całego byłego imperium rosyjskiego, a także ZSRR.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: ŁRL i DRL - co to? O co chodzi z wojną na Ukrainie? Wszystko o samozwańczych republik ludowych i planach Putina
- To dotyczy całej Ukrainy. To dotyczy Finlandii (...) to dotyczy części Polski i Turcji - wymieniała dyplomatka.
Thomas-Greenfield podkreśliła również, że Putin chce powrotu obrazu świata przed Narodami Zjednoczonymi, do czasów, “kiedy imperia rządziły światem”. Nawoływała, aby nikt nie stał z boku. - Atak na Ukrainę jest atakiem na suwerenność każdego członka ONZ i że będzie on oznaczał szybkie i dotkliwe konsekwencje - dodała.