Radosław Sikorski stwierdził także, że pod względem swojej reputacji "Rosja połamała już zęby na Ukrainie".
Kamila Biedrzycka: Czy po dwóch i pół miesiąca tej wojny Rosja może ogłosić choć minimalny sukces?
Radosław Sikorski: Po pierwsze mają Chersoń, który poprzednio nie był pod kontrolą Rosji i który jest na zachodnim brzegu Dniepru. Po drugie proszę pamiętać tę upiorną Radę Bezpieczeństwa, gdzie Putin zmuszał jąkających się oficjeli do uznania niepodległości tych dwóch pseudorepublik ługańskiej i donieckiej. Rosjanie jeszcze nie doszli do ich granic administracyjnych, ale zdobyli inne tereny w południowej Ukrainie – odblokowali dopływ wody do Krymu. Obiektywnie rzecz biorąc, gdyby Putin powiedział, że ma to, co chciał, czyli Ukraina nie wchodzi do NATO i jest na wieki wieków neutralna, że prawie doszedł do granic Doniecka i Ługańska, to mógłby ogłosić sukces i wykonanie operacji. Mógłby tak powiedzieć, ale wątpię żeby to się stało.
- Na Placu Czerwonym mówił wczoraj, że „Rosja walczy za swoich ludzi w Donbasie i za swoje bezpieczeństwo”, za wojnę w Ukrainie obwinia Zachód twierdząc, że Rosja odpowiedziała na agresję „z wyprzedzeniem”, że Zachód przygotowywał atak na Donbas i Krym już pod koniec zeszłego roku, a w Kijowie pojawiły się wezwania do użycia broni jądrowej. Zero zaskoczenia?
- To jest już groteskowe. Ukraina nie ma broni jądrowej, bo zrzekła się jej na rzecz m.in. gwarancji niepodległości i bezpieczeństwa. A jeśli mówi, że do tej agresji zmusił go Zachód, to powstaje pytanie czy on jest agentem Zachodu? On przecież niszczy rosyjską armię, zniszczył reputację Rosji na świecie, niszczy rosyjską gospodarkę… Rzeczywiście powstaje podejrzenie czy może Putin nie jest zachodnim agentem wysłanym do zniszczenia Rosji.
- Putin wydaje się być zagoniony w kozi róg.
- To było do przewidzenia. Jak wszyscy hazardziści w historii - szło mu dobrze, aż karta się odwróciła. W Gruzji, Karabachu, w Syrii, Libii, na Krymie poszło łatwo i sądził, że znowu się uda. Tym razem się nie udało ze względu na jego pogardę wobec Ukraińców. Uwierzył we własną, imperialną propagandę.
- Rosja połamie sobie zęby na Ukrainie?
- W sensie reputacji jako wojskowej potęgi – już sobie połamała.
- Premier Kanady Justin Trudeau mówi: „Putin musi zrozumieć, że Zachód jest absolutnie zdeterminowany w swoim postanowieniu by sprzeciwiać się rosyjskim działaniom”. Według Pana w Unii Europejskiej mamy taką „absolutną determinację”?
- Determinacja jest bardzo duża. Większa niż się spodziewałem. Proszę jednak pamiętać, że kraje mają swoje interesy i interesiki. Nasz także. Węgry, sojusznik PiS, opierają się wprowadzeniu embarga na ropę, mimo że odbiera ją z dwóch kierunków, a nie jednego. A Polska, ustami rządu, nie wprowadziła embarga na LPG. A Unia chce dramatycznie ograniczyć import ropy i gazu w perspektywie miesięcy. To jest wykonalne.
- Ale wprowadzenie kolejnego pakietu sankcji wymaga jednomyślności, a sprzeciwia mu się Victor Orban. Węgry sparaliżują Unię?
- To pokazuje, że zasada jednomyślności w Unii nie jest tak piękna jak się naszym nacjonalistom wydaje. Że nie tylko Polska może wetować, ale inne kraje także, w sprawach dla nas bardzo ważnych. Po drugie Orban może się kierować bardzo przyziemnym interesikiem – jeśli dostanie wyjątek na importowanie rosyjskiej ropy, a cała reszta będzie ją bojkotować, to Orban kupi ją od Rosji z dużą zniżką i będzie sobie zarabiał. Tak jak już to robi w przypadku innych ciemnych interesów prowadzonych z Rosjanami. Po trzecie rząd PiS nam mówił, że tworzy wielki sojusz tradycjonalistycznych sił konserwatywnych w ramach UE – wypada się tylko cieszyć, że pani Le Pen przerżnęła, bo inaczej Francja byłaby dziś po stronie Putina – więc niech pokaże, że to oni mają wpływ na Orbana, a nie na odwrót. Miziali się z nim już wiedząc, że będzie wojna, wygląda to fatalnie, ale niech przynajmniej pokażą jakąś sprawczość wobec swojego sojusznika.
- Orban sparaliżuje Unię pod względem polityki wobec Rosji czy nie?
- Trudno powiedzieć. Wie pani, Ziobrze, który jest marginalną siłą, udało się sparaliżować uzyskanie przez Polskę środków na Krajowy Plan Odbudowy. Więc czasami, przy zasadzie jednomyślności, jeśli ktoś ma blokującą mniejszość, to może doprowadzić do paraliżu.
- Krystyna Pawłowicz napisała ostatnio, że chciałaby żeby „Unia zniknęła z powierzchni ziemi”. Możemy sobie w obecnej sytuacji pozwolić na to, żeby sędzia Trybunału Konstytucyjnego, w nieskrępowany sposób zajmowała takie stanowisko?
- Zwróciłem się do odpowiednich instancji aby sprawdzić czy takie wypowiedzi są zgodne ze ślubowaniem, które ta pani złożyła i czy nie stanowią one naruszenia godności stanu sędziowskiego i czy nie są podstawą do złożenia tej pani z urzędu. (…) Takie kreatury, ewidentnie nieracjonalne, nie powinny obniżać autorytetu jakichkolwiek instytucji polskiego państwa.
- To są słowa, które mogą Polsce realnie zaszkodzić?
- Tak, to realnie nam szkodzi. Rząd ma opinię rządu eurofobicznego, płaci kary za nie wykonywanie wyroków TSUE, nie potrafi skorzystać z Krajowego Planu Odbudowy i taka wypowiedź – umówmy się, że nie jedyna taka z obozu rządowego – tworzy obraz Polski jako kraju marginalnego i wadzącego się z Unią. Rozmawiała Kamila Biedrzycka