Czekać tylko, jak Sasin i Kaczyński pojawią się z termosami wśród protestujących sióstr i będą je z troską okrywać kocami. Co się zmieniło przez tych pięć lat, że taki sam protest, tych samych osób i w tej samej sprawie jest przez tych samych polityków i celebrytów zupełnie inaczej odbierany? Ano zmienił się tylko punkt siedzenia, a wraz z nim punkt widzenia. Bo problemy pielęgniarek pozostały te same. Niestety.
Powie ktoś, że to nie do końca prawda. Że teraz premier Tusk zaprosił siostry na rozmowy, a premier Kaczyński przed pięcioma laty wykazał się wobec nich wyjątkową arogancją i butą. Że do walki z nimi zaprzągł aparat bezpieczeństwa, a teraz nikt ich nie szykanuje. Tylko co tak naprawdę wynika z tych kurtuazyjnych rozmów? Co premier ma pielęgniarkom do zaproponowania? Co im może zaoferować minister zdrowia, który nagle zapadł się pod ziemię? Odnoszę wrażenie, że rząd nie tylko nie ma spójnego programu reformy zdrowia, ale też nie ma nawet pomysłu na ten program. Jak go nie znajdzie, jak go nie wdroży i jak ten program nie zacznie działać, to za kilka lat Ewa Kopacz i Hanna Gronkiewicz-Waltz znów będą mogły nosić herbatę i kanapki protestującym siostrom. A Jarosław Kaczyński jako premier znów będzie mógł zagłuszać rozmowy telefoniczne w "białym miasteczku".