Po bulwersującym materiale o Olgierdzie R. jednym z przywódców klubu Bad Company, oberwało się Beacie Szydło, która spotkała się z mężczyzną w Rytlu w 2017 roku (WIĘCEJ O TYM PRZECZYTASZ TUTAJ). - Od dwóch lat nie jestem premierem. Nie zabiegam o żadne stanowisko. Staram się jak najlepiej wykonywać mandat, który powierzyło mi ponad pół miliona wyborców. Z dnia na dzień jestem coraz bardziej, bezpardonowo atakowana z różnych stron. Czyżbym była zagrożeniem dla tak wielu? - pytała na Twitterze. Szydło mocno wsparł także Mateusz Morawiecki. - Czy można w tak podły sposób zestawiać ludzi o nieposzlakowanej opinii z przestępcami? Szczyt manipulacji. Może zajmie się tym Rada Etyki Mediów? - oburzał się premier (WIĘCEJ TUTAJ). W sukurs Szydło przyszedł także Witold Waszczykowski. - Od Watykanu po Waszyngton nikt nie zrozumiał rekonstrukcji rządu z przełomu 2017/2018 - to miedzy innymi napisał były szef MSZ (ZOBACZ TU).
Teraz do sytuacji, w której znalazła się Szydło, odniosła się Beata Kempa. - Według mnie chcą zniszczyć Beatę Szydło, jej popularność. Jakiś w tym cel jest, bo ona nadal jest bardzo lubiana - przekonywała europosłanka w rozmowie z portalem wpolityce.pl. Dziennikarz zapytał Kempę o to, co obecnie czuje jej przyjaciółka. - Nie jestem upoważniona do przekazywania odczuć pani premier. Każdy ma swoje granice wrażliwości. To jest też osoba, która potrafi stanąć do walki politycznej, nie boi się jej, ale najbardziej bolą tego typu prymitywne ataki. Gdziekolwiek jestem, wciąż odbieram prośby, żeby serdecznie pozdrowić panią premier. Ludzie zapewniają, że są z nią, że się za nią modlą - uchyliła rąbka tajemnicy europosłanka.