„Super Express”: – Rząd podjął decyzję w sprawie nauczania zdalnego. Jak pan ocenia te rozwiązania?
Sławomir Broniarz: – Za wcześnie na ocenę tego, jak będą się te rozwiązania sprawdzać w praktyce. Jako Związek Nauczycielstwa Polskiego od początku opowiadaliśmy się za jasnym podziałem – dzieci z klas 1-3 uczą się stacjonarnie, dzieci z klas starszych uczą się zdalnie. To optymalne rozwiązanie.
– Dlaczego akurat dzieci z klas 1-3 muszą chodzić do szkoły, a dzieci starsze i młodzież mają mieć nauczanie zdalne?
– Z dwóch powodów. Pierwszy jest pedagogiczny. Dzieci w klasach 1-3, czyli uczniowie najmłodsi, w wieku 7-9 lat, dopiero wchodzą do zbiorowości szkolnej, poznają swoich nauczycieli, kolegów. Są na początku drogi edukacyjnej. Muszą się do pewnych rzeczy przyzwyczaić. Nauczyć się funkcjonowania w tym reżimie klasowo-lekcyjnym. To jeden powód. Drugi jest edukacyjny.
– To znaczy?
– To dzieci najmłodsze. Nie posadzimy ich przed komputerem i nie powiemy do nich „uczcie się”.
– Nie przesadzajmy, te małe dzieci obsługę komputera mają w małym palcu?
– Zgadzam się, że pod względem cyfrowym często umiejętności tych dzieci przekraczają i to znacznie, umiejętności ich rodziców. Ale nie dotyczy to zdolności edukacyjnych. W przypadku tych dzieci konieczny jest kontakt z nauczycielem. Więc dwa argumenty – pedagogiczny, kwestia kontaktu z rówieśnikami i przystosowania się do reżimu nauki w klasie oraz edukacyjny – przemawiają za tym, by dzieci z najmłodszych klas uczyły się stacjonarnie, a nie zdalnie. Jest jeszcze trzeci element.
– Jaki?
– Ekonomiczny. Rodzice muszą pracować, tymczasem pozostawienie dzieci w domach sprawia, że i rodzice muszą w domach zostać.
– No właśnie, rodzice muszą pracować, młodszych dzieci samych w domach nie zostawią. Z kolei państwa nie stać na to, żeby sfinansować dodatki za niepracowanie rodziców, bądź za wynajęcie opiekunek?
– Właśnie, państwa nie stać… Słyszymy to tłumaczenie, tymczasem jeszcze niedawno rząd rozdawał pieniądze publiczne na prawo i lewo. Teraz mówi wszem i wobec, że tych pieniędzy brakuje. I daleki jestem od tego, by zarzucać rządzącym kłamstwo, twierdzić, że te środki w budżecie są. Ale pragnę przypomnieć, że był czas, gdy pieniądze te w budżecie były. I rząd je beztrosko rozdał. Tymczasem właśnie teraz, gdy jest sytuacja naprawdę kryzysowa i wyjątkowa, te środki by się bardzo przydały. Niestety brakuje ich, bo wcześniej zostały beztrosko wydane. Szkoda.