"Super Express": - Jak pan ocenia to, że Jarosław Kaczyński nie wziął udziału w uroczystości zaprzysiężenia Bronisława Komorowskiego na prezydenta?
Jacek Żakowski: - Jako jeden z wielu przykładów na to, że stracił równowagę psychiczną i przestał się kontrolować intelektualnie. Do końca kampanii wyborczej udawało mu się trzymać swój charakter w ryzach, no a teraz pokazał bardzo niską kulturę polityczną.
- Po tylu bezpardonowych atakach na pamięć o jego świętej pamięci bracie dokonywanych przez środowiska skupione wokół Bronisława Komorowskiego miał otrzeć się ze śliny i powiedzieć, że to padał deszcz?
- Jeżeli ktoś nie potrafi oddzielić prywaty od publicznej roli, którą odgrywa, to oznacza tylko jedno - z życia publicznego powinien się wycofać. A on nie potrafi odróżnić prywatnych praw od publicznych obowiązków. Współczuję Jarosławowi Kaczyńskiemu jako człowiekowi, który stracił brata, ale jeśli zamierza udzielać się publicznie, to powinien wiedzieć, że taka działalność zobowiązuje do godnego zachowywania się. Niestety, w jego przypadku widać brak kindersztuby. Zresztą to nigdy nie była silna strona obu braci Kaczyńskich. Była w nich pycha, która wyrażała się w tym już słynnym powiedzeniu Lecha Kaczyńskiego: spieprzaj dziadu! To pogarda dla innych i przekonanie o własnej wyjątkowości. Braci Kaczyńskich łączyła też niedojrzałość emocjonalna. Teraz Jarosław Kaczyński okazuje to z całą swobodą. Przypomnę, jak jego brat histerycznie reagując na jeden tekst w niemieckiej prasie, zburzył swoją samolubną decyzją Trójkąt Weimarski, który był niezwykle istotny dla pozycji Polski w Europie.
- Trwanie przy swoich poglądach i szacunek wobec siebie i swoich bliskich moż- na nazwać wznioślej niż samolubstwem. Tym bardziej że dane poglądy są podzielane też przez innych. Przecież za krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie stoją ludzie.
- Stoi grupka. Są oni równie niezrównoważeni emocjonalnie jak prezes PiS. W każ-dym społeczeństwie taka grupka się znajdzie. Jarosław Kaczyński wchodzi teraz na ścieżkę, którą przed nim przemierzył Andrzej Lepper - ścieżkę, która doprowadziła go od poparcia kilkunastu procent do braku poparcia.
Jacek Żakowski
Publicysta tygodnika "Polityka"