Sławomir Jastrzębowski: Przeprosiny

2010-09-25 8:30

Są nam winni przeprosiny. Powinni je ogłosić publicznie i to w najważniejszych mediach. Przeprosin jednak nie będzie. Będzie - jak to kiedyś plastycznie ujął Janusz Korwin-Mikke - rżnięcie głupa, czyli udawanie, że nic się nie stało. Oni - uchodzący za autorytety.

Po katastrofie w Smoleńsku liczne grono wykształconych ludzi (czemu wykształcenie tak rzadko wiąże się z mądrością?) przesądziło w mediach, że winę za śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego żony i 94 osób lecących 10 kwietnia tupolewem ponoszą WYŁĄCZNIE Polacy. Winę tę rozkładano między pilotami a prezydentem, który według znanych oszczerców miał zmusić pilotów do lądowania. Nikomu nie przeszkadzał brak dowodów.

Kilka dni temu Bronisław Wildstein przypomniał słowa pewnego często występującego w mediach profesora na temat katastrofy smoleńskiej. Profesor mówił wtedy między innymi: "Fakt jest taki, że samolot podszedł do lądowania mimo przynajmniej trzykrotnego ostrzeżenia ze strony obsługi lotniska w Smoleńsku i zaleceń, by lądował gdzie indziej. (…) Mówienie, że odpowiedzialność za wypadek spada na Rosjan (…) jest infantylne (…). Rosjanie nie mieli obowiązku zamknięcia lotniska".

Problem polega na tym, że dziś już wiemy, co działo się w wieży kontrolnej. Wiemy, że Rosjanie mieli obowiązek zamknięcia lotniska i niedopuszczenia do lądowania prezydenckiego samolotu z powodu fatalnej widoczności. Powinni ZAKAZAĆ lądowania. Takie są procedury na wojskowych lotniskach. Nie da się już zrzucić całej winy na Polaków.

Jednak znani ludzie, którzy publicznie to zrobili, szargając pamięć zmarłych, ani myślą teraz przepraszać. Mają już zapewne plany głoszenia kolejnych swoich prawd objawionych. Ogłoszą, a potem każą ludziom o nich zapomnieć i wymyślą nowe, które ogłoszą, a potem... Przeprosin nie będzie. Sterowanie opinią publiczną zakazuje przepraszania.