W trakcie kampanii prezydenckiej Kaczyński insynuował, że kontrkandydat Komorowski zaakceptuje płatną służbę zdrowia. To obrzydliwe kłamstwo zostało obnażone w szybkim procesie wyborczym przez sędzię Matlak. Na mocy jej wyroku Kaczyński musiał wycofać się ze straszenia płatną opieką medyczną. Od tego czasu nikt w Polsce już nie wierzy, że lekarzom trzeba płacić. Wszystko dzięki sędzi Matlak. Kiedy biedna stygła, rozgrzewał się sędzia Igor Tuley w procesie wybitnego kardiochirurga dra Mirosława G. Pieszczotliwie nazywany przez naczelnego Jastrzębowskiego Mirkiem Kopertą, doktor był oskarżony o branie łapówek za operacje. W PiS-owskiej TV pokazano jego domowy zbiór wyrazów wdzięczności: koniaków, piór i innych drogich suwenirów. Na filmach CBA z ukrytej kamery widać było jego słabość do kopert, a nie był on listonoszem. Trzy lata trwał proces, a "pan oskarżony", jak zwracał się do doktora G. sędzia, dostał najniższy z możliwych wyroków: rok w zawieszeniu. I to w Polsce nie bulwersuje, bo znacznie dłużej siedzi się bez wyroku, o czym przekonał się Staruchowicz.
Sędzia Tuley, orzekając wyrok, dokonał rzeczy niebywałej. Jednym ruchem zdarł opaskę z oczu Temidy. I ujrzeliśmy źrenicę sędziego, a w niej odbicie twarzy funkcjonariuszy gazetoidu i całej warszawki medialnej, zatroskanej losem G. Sędzia wystąpił jednocześnie w kilku rolach. Jako prokurator oskarżał CBA, jako adwokat pochylał się nad "panem oskarżonym", a jako recenzent filmowy nisko ocenił kwalifikacje reżysera dokumentu nagranego w gabinecie doktora G. Zainspirowany być może wiedzą wybitnego prawnika lat 50. Stefana Michnika sędzia obnażył stalinowskie metody przesłuchiwania podejrzanych przez funkcjonariuszy Mariusza Kamińskiego. PiS-owskie CBA, jak widać, zdolne było do każdej obrzydliwości, by walczyć z wybitnym kardiochirurgiem. Była to działalność antypolska, bo widok G. w kajdankach wywołał spadek przeszczepów, o czym informowali gazetoidalni dziennikarze. Cóż, ale w ich przypadku trzeba by przeszczepić mózg do pustej głowy funkcjonariusza medialnego. Szkoda jednak przeszczepiać organ, który i tak nie będzie używany.
Wyobraźmy sobie, że CBA aresztowało wybitnego położnika. Kobiety przestałyby rodzić i nawet in vitro by nie pomogło! Gazetoid Wyborczy dołączałby codziennie paczkę prezerwatyw, by pogrążyć siepaczy z CBA. A co, gdyby CBA aresztowało wybitnego psychiatrę?! Niesiołowski z Palikotem zażądaliby beatyfikacji Tuleyi. Poparłby ich gangster "Szkatuła", który z sędzią Tuleyą koncyliacyjnie ustalił dla siebie 5 lat więzienia.
W PRL pytanie filmowe brzmiało: przepraszam, czy tu biją? W III RP brzmi: przepraszam, czy Tuleyą? Odpowiedzi proszę nie nadsyłać, bo dziś jest to pytanie retoryczne.