„Super Express”: – Podobno pan wszystko rozdaje. Rozdawał pan ubranka dziecięce, kawę pan rozdawał, a teraz rowery. Dlaczego? Rozdawanie rowerów sprawi, że zostanie pan prezydentem Warszawy?
Przemysław Wipler: – Miałem do wyboru wykupić 10 billboardów lub kupić 50 rowerów i rozdać je warszawiakom.
– To jest ta sama cena?
– Tak. Nowy rower można kupić za niecałe 300 złotych. Wielu rodzin, instytucji, domów dziecka nie stać na taki wydatek. W ten sposób chciałem pokazać, że Warszawa jest niegospodarnie zarządzana przez panią prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz. Nawet w tak prostej sprawie jak rowery marnuje się pieniądze warszawskiego podatnika. Być może ma miejsce korupcja.
– Nie rozumiem.
– Wydobyłem umowę na rowery miejskie Veturilo w Warszawie. To jest 2000 rowerów, wszyscy są zadowoleni, to wielki sukces. Ale wydobyłem też takie same umowy z Poznania i z Wrocławia.
– To umowy z tą samą spółką?
– Ta sama spółka, te same rowery i ten sam system.
– Do kogo należy spółka?
– Należy do firmy Cam Media.
– To ta znana firma?
– To słynna firma, której prezes, pseudonim Siwy, lubił sobie wypić na placu Zbawiciela kawkę lub coś mocniejszego ze Sławomirem Nowakiem. Przez jakiś czas tłumaczył się, że to nie on pożyczył zegarek Nowakowi. To też ta firma zapraszała ministra Nowaka na ekskluzywne imprezy podczas Euro 2012. To również ta firma, która otrzymywała gigantyczne zlecenia od rządowych instytucji i musiała tłumaczyć się ze swoich specjalnych relacji z politykami Platformy.
– Ta firma wygrała przetarg?
– Ta firma wygrała przetarg. I co się okazuje? Że Poznań nie dokłada do tych rowerów ani złotówki. Wrocław też nie. Tymczasem Hanna Gronkiewicz-Waltz i warszawscy urzędnicy dokładają do tego 475 tys. zł miesięcznie. Rocznie to jest 5,5 miliona.
– Kto bierze te pieniądze? „Siwy”?
– Ostatecznie bierze je „Siwy” i jego akcjonariusze, bo to jest spółka giełdowa.
– Ale wszystko dzieje się zgodnie z prawem. Tak?
– Tyle że to gigantyczna niegospodarność.
– Dlaczego miasto nie jest właścicielem tej spółki?
– Miasto nie jest właścicielem infrastruktury, tych stacji Vetruilo. Poznań i Wrocław są właścicielami. W Warszawie jest to własność prywatnej firmy.
– Dobrze rozumiem? Miasto Warszawa co miesiąc płaci prywatnej spółce prawie 500 tys. zł z podatków warszawiaków...
– Z czynszu, który został podniesiony o kilkaset procent. Z biletów, których ceny podniesiono o 70 proc.
– Warszawa co miesiąc dopłaca. Ale do czego dopłaca?
– Za to, że możemy jeździć tymi rowerami, chociaż i tak za to płacimy.
– Zainteresował pan tą sprawą kogoś poza mediami?
– Na razie udało mi się wyciągnąć umowy. Z porównania tych umów wynika, że miasto dopłaca do każdego z tych rowerów prawie 240 zł. Za te pieniądze Warszawa mogłaby kupić 2000 rowerów, zostawić je w dowolnym miejscu i powiedzieć warszawiakom, żeby sobie nimi jeździli.
– Pan chce powiedzieć, że miasto umyślnie pasie jakiś prywatny biznes?
– To jest albo korupcja, albo niegospodarność. Nie ma innej opcji.
– Był pan z tym w prokuraturze?
– Po kolei. Chciałbym, żeby najpierw Hanna Gronkiewicz-Waltz wytłumaczyła to swoim wyborcom. Dlaczego warszawscy podatnicy są gorzej traktowani niż podatnicy z Poznania i Wrocławia?
– Z jakich zapisów umowy wynika ta miesięczna opłata?
– 475 tys. to opłata za utrzymanie całego systemu.
– Jeśli te rowery jeździłyby bez przerwy i przynosiły dochody, to i tak trzeba byłoby płacić tę kwotę?
– Oczywiście. Czy się stoi, czy się leży, pół miliona się należy.
– To idealny biznes?
– To genialny biznes. Jak perpetuum mobile. Przedsiębiorca nie ponosi żadnego ryzyka. Ma tylko czysty zysk. System rowerów miejskich jest bardzo wygodny i rozsądny, ale dlaczego my, warszawiacy, mamy tyle do tego dopłacać? To drobna sprawa. 5,5 miliona rocznie to niewiele w skali budżetu Warszawy. Miasto wydaje rocznie 14 mld. Ale na tym przykładzie chciałbym pokazać rzeczy, które są niezrozumiałe dla warszawiaków. Warszawiacy nie rozumieją, dlaczego metro ma kosztować o 250 mln więcej, niż planowano. Ludzie, którzy rządzą miastem, traktują je jak klub sportowy Tęcza Ryszarda Ochódzkiego albo jakąś komunistyczną spółdzielnię. My chcielibyśmy, żeby miasto było zarządzane jak dobra spółka giełdowa.
– Na Hannę Gronkiewicz-Waltz chce głosować 46 proc. warszawiaków. Na pana niecałe 2 proc.
– Był sondaż, z którego się uśmiałem. Też kiedyś w tej firmie kupiłem sondaż.
– Kupił pan sondaż? To poważny zarzut.
– Nie. Mam fakturę. Uważam, że gdy sondaże są publikowane, powinno się obowiązkowo zamieszczać informację, kto za to płacił i kto to przygotował. Od razu wiadomo byłoby, jak czytać ten sondaż. Jeśli „Super Express” płaci za sondaż, to wiem, że wy chcecie się dowiedzieć, jak jest.
– Ma pan w takim razie swój sondaż?
– Nie. Bo ja w tej chwili konkuruję z ludźmi, którzy mają ogromne pieniądze. Z partiami, które dostają co roku dziesiątki milionów złotych z pieniędzy podatnika. Oni mogą wydać miliony na kampanie. Mogą wydać nawet więcej, niż pozwala na to prawo. Ja wydam kilkanaście razy mniej niż oni, ok. 40 tys. złotych. Znam wszystkie osoby, które wpłacały mi pieniądze.
– Startuje pan, żeby zaistnieć, czy żeby zostać prezydentem Warszawy?
– Chcę pokazać alternatywę tym warszawiakom, którzy chcą, żeby bilety przestały drożeć, żeby śmieci przestały drożeć. Ja gwarantuję, że jeśli Hanna Gronkiewicz-Waltz wygra, to bardzo szybko śmieci podrożeją.
– A co pan sądzi o Jacku Sasinie, kandydacie PiS na prezydenta Warszawy? Ma 23 proc. poparcia. On ma szanse?
– To jest uczciwy i pracowity facet. Rzetelny. Ale ma jedną ewidentną słabość. Płaci podatki i mieszka w Ząbkach. To tak, jakbym ja chciał zostać członkiem spółdzielni mieszkaniowej, a nie miał w niej mieszkania.
– Dla mnie to nie jest jakaś wielka wada. Jeśli wynajmuję menedżera do zarządzania firmą, to nie ma dla mnie znaczenia, z jakiego on jest miasta. Sasin dużo czasu spędza w Warszawie. Jakie to ma znaczenie, że podatki płaci gdzie indziej?
–W przypadku większości kandydatów w tych wyborach wolałbym głosować na nich niż na Hannę Gronkiewicz-Waltz. Bo nasze miasto potrzebuje przewietrzenia, zmian.
– Sasin ma jeszcze jakąś wadę?
– Jest z PiS.
– Pan był w PiS.
– Ja byłem w PiS, który obniżał podatki, który likwidował trzeci stopień podatku dochodowego, który obniżał koszty pracy i który sprawiał, że Polakom zostawało w ręku więcej pieniędzy.
– Ale to jest PiS tego samego Kaczyńskiego.
– Tylko że on teraz mówi, że zlikwiduje podatek liniowy dla przedsiębiorców. Uderzy więc w małe i najmniejsze firmy oraz ich pracowników. To jest PiS, które głosuje za absurdem takim jak powołanie Polskiej Agencji Kosmicznej. Tam wałki będą naprawdę kosmiczne. Nie ma co do tego wątpliwości. Gdy Waldemar Pawlak chce powołać agencję, to zapala mi się żółta lampka. Gdy chodzi o agencję kosmiczną, to zapala mi się czerwona.
– Kto wygra w Warszawie?
– Przemysław Wipler, mam nadzieję. Jeśli nie ja, to niech wygra ktokolwiek inny, tylko nie Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Przeczyta też: Andrzej Rozenek w WIĘC JAK?: Wypiłem z Putinem kieliszek wódki [WIDEO]
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail