Przemysław Wipler

i

Autor: Marek Zieliński Przemysław Wipler

Przemysław Wipler w "Więc jak": Jesienią wspólny front z Kukizem

2015-05-21 19:53

Na niedzielnym spotkaniu liderów partii KORWIN Janusz Korwin-Mikke powiedział, że jest gotów zrezygnować z kandydowania do sejmu, jeżeli to pomogłoby w zbudowaniu wspólnego frontu z Pawłem Kukizem - mówi Przemysław Wipler w rozmowie

„Super Express”: Komu przekażecie swoje cztery procent poparcia? Prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, czy Andrzejowi Dudzie?
Przemysław Wipler: Nie będziemy nikomu przekazywać naszych głosów. Nasi wyborcy to nie niewolnicy, ale mądrzy i wolni ludzie, którzy sami dokonają wyboru. Mogę co najwyżej powiedzieć jak ja zagłosuję.
To jak pan zagłosuje?
Na pewno nie zagłosuję na Bronisława Komorowskiego. Natomiast z ust Andrzeja Dudy chciałbym usłyszeć kilka deklaracji: że nigdy nie pozwoli na jeszcze większe podwyższenie podatków, że nie pozwoli  na zwiększanie liczby urzędników i zawetuje ustawy proponujące tego typu rozwiązania, że przywróci rodzicom możliwość decydowania o tym, kiedy ich dzieci mają być posyłane do szkoły, że jeszcze w tej kadencji Sejmu złoży projekt ustawy o wprowadzeniu kwoty wolnej od podatku.
Czy jeżeli usłyszy pan tego typu deklaracje, zagłosuje pan na Andrzeja Dudę?
Znam Andrzeja Dudę,  był moim kolegą klubowym. Kiedyś PiS obniżało podatki, a nie obiecywało że je podniesie. Z Andrzejem Dudą występowałem przed Trybunałem Konstytucyjnym w obronie polskich podatników, gdy rząd w ciągu pięciu dni, bez żadnych konsultacji podniósł składkę rentową i 200 tysięcy osób wypchnął na bezrobocie, wspólnie z Andrzejem Dudą pracowaliśmy w komisji deregulacyjnej, nasza współpraca układała się bardzo dobrze.
Ale pana szef, Janusz Korwin-Mikke dość protekcjonalnie potraktował Andrzeja Dudę. Powiedział o nim „maminsynek”.
Bo Andrzej na poziomie wizerunkowym nie ma wizerunku twardziela, rockendrolowca, jak Paweł Kukiz. To grzeczny chłopiec z Krakowa, wykładowca akademicki.
To nie jest facet, który bił się z policją?
Ani z chłopakami na podwórku. To nie jest człowiek, który ma twardy wizerunek. Jestem jednak przekonany, że jeśli zostanie prezydentem, będzie w stanie wyjść poza swoje dotychczasowe zaplecze polityczne.
Pan przekazuje podobny komunikat do tego, przekazywanego przez Pawła Kukiza. „Nie powiem, wam, kochani wyborcy, na kogo głosować, ale ja nie będę głosował na Komorowskiego”. To jest chyba czytelny komunikat?
Ja powiem tak. Jeżeli ktoś miałby głosować na Bronisława Komorowskiego, to lepiej niech zostanie w domu. Andrzej Duda z kolei to też nie jest kandydat z mojej bajki. Moim kandydatem był Janusz Korwin-Mikke. Drugi w kolejności był Paweł Kukiz. Andrzej Duda nie był nawet trzeci w kolejności, bardziej podobały mi się wypowiedzi Mariana Kowalskiego.
Czyli planujecie koalicję z Ruchem Narodowym?
Mam nadzieję, że na jesieni będziemy walczyć o wielką zmianę w konstytucji Polski. Nie tylko o wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, ale o zwiększenie wpływu Polaków na kształtowanie polityki Polski.
A kto pana zdaniem wygrał debatę prezydencką?
Żaden z kandydatów.
Mówi pan tak, bo nie wystąpił w niej Janusz Korwin-Mikke?
Nie. Po prostu smutno mi było to oglądać.
Dlaczego?
Bo żaden z kandydatów nie jest człowiekiem, któremu powierzyłbym funkcję głowy państwa polskiego. Ale w demokracji tak jest, że wybierać musimy między panem a, a panem b. , uznać, który w większym stopniu odpowiada mi bardziej. Andrzej Duda odpowiada mi bardziej, dlatego, że jego wybór byłby pewną szansą na przewietrzenie państwa polskiego.
Pan zostanie w domu z rodziną, czy pójdzie na wybory?
Na pewno pójdę na wybory. Do tej pory uczestniczyłem we wszystkich głosowaniach. I tylko raz zdarzyło się, że oddałem głos nieważny. Teraz sytuacja nie jest tak dramatyczna.
A dlaczego zdradziliście Kukiza w czasie debaty dziesięciu kandydatów? Kukiz był bardzo zaskoczony wystąpieniem Korwin-Mikkego.
Ja, jako szef kampanii Korwin-Mikkego też byłem bardzo zaskoczony. Gdy powiedział, że zrezygnuje z kandydowania były tak wielkie okrzyki radości, że nie słyszałem dalszej części wystąpienia. Przed debatą powiedziałem prezesowi, że na końcu debaty powinien powiedzieć, że cieszy się z tego, że pięciu kandydatów mówi to, co on od kilkudziesięciu lat. Szczególnie powinien podziękować Pawłowi Kukizowi. Podać mu rękę i powiedzieć: panie Pawle, jesienią razem zmienimy Polskę.
Powiedział coś zupełnie innego...
Różnimy się tym od Pawła Kukiza tym, że zmiana systemu wyborczego jest bardzo ważna, ale pod warunkiem, że będzie prowadzić do odbetonowania sceny politycznej. Obawiamy się, że wprowadzenie bez innych ważnych zmian jednomandatowych okręgów wyborczych, doprowadzi do tego, że już zawsze wybierać będziemy między Platformą Obywatelską i PiS-em.
Ale efekt debaty był taki, że Kukiz następnego dnia powiedział, Panie Korwin-Mikke, z panem nigdy.
Kilka dni po debacie na spotkaniu w Białymstoku powiedział, że po wyborach pewne sprawy trzeba będzie sobie wyjaśnić, ale zdaje sobie sprawę, jak wielu fajnych ludzi jest w partii KORWiN. Są u nas młodzi, dynamiczni  ludzie, którzy mają pewne podstawowe doświadczenie polityczne i mają wolę zmian w Polsce. Na Pawła Kukiza głosowali młodzi ludzie, którzy w Polsce siedzą na walizkach, a chcą te walizki schować.
Jak to się stało, że Korwin-Mikke, który jest w polityce od wielu lat, zyskał w wyborach 4 proc. głosów, a Paweł Kukiz 20 procent? Dlaczego wyborcy wam nie ufają?
Bo Polacy zakochali się w Pawle Kukizie.
A dlaczego nie zakochali się w Januszu Korwin-Mikke?
Wielu wyborców Korwin-Mikkego, zagłosowało na Pawła Kukiza, bo nie chciało mieć wyboru między Andrzejem Dudą i Bronisławem Komorowskim. Powiem więcej – jeżeli mielibyśmy pewność, że Paweł Kukiz ma realną szansę na wejście do drugiej tury, Korwin-Mikke bezwarunkowo zrezygnował z kandydowania.
Czyli mówi pan, że jest możliwe porozumienie z Kukizem?
Jeżeli uda nam się zbudować ruch na rzecz zmiany, to będziemy walczyć nie o 5 procent, ale 30, 35.
Ale proszę powiedzieć, co znaczy zbudować?
Ruch należy do Pawła. Gdy przyszedł na kongres stowarzyszenie Republikanie mówił: panie Przemku, rozpirzymy to w dym, rozwalimy ten system, zrobimy to razem. Z całą pewnością jest człowiekiem, który może doprowadzić do zmiany konstytucji.
Kto ma silniejszą osobowość: Paweł Kukiz, czy Korwin-Mikke?
Na niedzielnym spotkaniu liderów partii KORWIN Janusz Korwin-Mikke powiedział, że jest gotów zrezygnować z kandydowania do sejmu, jeżeli to pomogłoby w zbudowaniu wspólnego frontu z Pawłem Kukizem.
Dobrze rozumiem? Oddałby swoją organizację i wyborców Pawłowi Kukizowi?
Dobrze pan rozumie. Chcielibyśmy zbudować szeroki ruch na rzecz zmiany w Polsce.
Jak się podobały panu emocje Pawła Kukiza po programie Tomasza Lisa?
Tak samo reagowałem. Mam tyle samo córek co Paweł Kukiz. Gdyby którąś tak potraktowano sam bym dał w pysk, choć z używaniem rąk powinienem być szczególnie ostrożny. Zachowanie Lisa wobec Kingi Dudy  było podłe i wstrętne. Gdyby Lis dostał w pysk od Andrzeja Dudy, nikt by się na Dudę nie pogniewał. Korzystanie ze zmyślonych cytatów na finiszu kampanii, wciąganie  w to rodziny jest czymś, czego Polacy nienawidzą. Jeśli Komorowski nie będzie prezydentem, powinien zadzwonić do Lisa i powiedzieć mu: dziękuję Tomek, to przez ciebie.
Zapewne słyszał pan taśmy, na których szef CBA Paweł Wojtunik i minister Elżbieta Bieńkowska rozmawiają o tym, że przez siedem lat ministerstwo gospodarki w sprawie górnictwa nie zrobiły nic, więcej, miały górnictwo głęboko w d...
Gdy powiedziałem to samo z trybuny sejmowej, posłowie PO – PSL  krzyczeli „pijak, pijak”, zostałem ukarany przez komisję etyki poselskiej. Powiedziałem to samo co pani Bieńkowska: że polskie górnictwo rządzone przez  PO – PSL to banda, na bandzie  bandą  pogania, że żarli, pili nic nie robili, lulki palili, a teraz jest finito. Czy będą strajkować, czy nie, górnictwo jest pozamiatane. I my o tym mówiliśmy w kampanii i powiemy jeszcze raz: polskie górnictwo węgla kamiennego, przez to, co zrobił ten rząd jest po wyroku śmierci.
Da się je jeszcze uratować?
Da się, ale konieczne są reformy, zmiany systemu podatkowego – w Polsce górnictwo jest bardzo wysoko opodatkowane.
Czy taśmy Elżbiety Bieńkowskiej zaszkodzą Bronisławowi Komorowskiemu?
Oczywiście, że zaszkodzą. Kiedyś mówiłem, że Bronisław Komorowski jest notariuszem  rządu. Później przyjaciel notariusz mówił mui: błagam, nie porównuj tego człowieka z nami, bo notariusz podpisując dokumenty odpowiada za to całym majątkiem, jak poświadczy nieprawdę idzie do więzienia.  Ten człowiek bez żadnej odpowiedzialności podpisywał niekorzystne dla Polski ustawy, dyrektywy. Zgadzał się na złą politykę zagraniczną. Był ojcem chrzestnym mafii, która od ośmiu lat rządzi Polską. Trzeba podziękować tym ludziom. Jeżeli Tusk wiedział, a jestem przekonany że  wiedział, co jest na taśmach Bieńkowskiej musiał jej powiedzieć Elka, uciekamy z tego kraju, bo jak to wyjdzie, to nas zlinczują.
Myśli pan, że ją zlinczują?
Nie, bo ona nie będzie teraz odwiedzać Polski, siedzi w Brukseli, zarabia 90 tysięcy miesięcznie. Teraz pewnie gryzie palce, myśląc: cholera, wyszło, ale idą wakacje, może Polacy zapomną. Polacy nie zapomną.
Bieńkowska mówi, że tam siedzi banda na bandzie, i że są wśród tych band także związkowcy...
I o tym też mówimy podczas kampanii.  Piotr Duda jako szef Solidarności także odpowiada za kondycję polskiego węgla kamiennego. Bo związki zawodowe dostają swoją działę od patologii, która ma miejsce w kopalni. Mój ojciec był górnikiem, opowiadał mi, jaki sklepik przy kopalni ma ktoś z rodziny związkowca i tak dalej. Związki zawodowe nie stanowią żadnej alternatywy., wkraczają tylko wtedy, gdy zagraża zamknięcie kopalni. Na co dzień uczestniczą w tej patologii. Teraz związkowcy dogadali się z Ewą Kopacz. Po tym, jak rząd strzelał do górników Piotr Duda dogadał się z Ewą Kopacz na zasadzie dobra, wy dajecie dwa miliardy, my nie dymimy. Ale po jesieni ten dramatyczny konflikt, który miał miejsce na początku roku wybuchnie ze zdwojoną siłą. Po wyborach będą w Polsce zamykane kopalnie. Jeśli szef CBA słysząc od wicepremier, że są bandy okradające górnictwo nie reaguje, to rację miał minister Sienkiewicz mówiąc, że polskie państwo istnieje wyłącznie teoretycznie.
Szef CBA sprawia wrażenie, że jest bliskim przyjacielem, kolegą pani Bieńkowskiej.
Jest tak bez wątpienia, cała rozmowa odbyła się w atmosferze dużej zażyłości.
Chciałbym wrócić do pana sprawy sądowej. Jak wygląda w tej chwili?
Dopiero po dwóch latach się zaczęła. Sąd utajnił dla mediów rejestrowanie tej sprawy. Nie pozwolił nawet na nagrywanie dla celów rozmowy. Sąd na pierwszej rozprawie popełnił straszny błąd powiedział, że nie powinna być nagrywana, bo świadkowie, którzy mają być wezwani, nie mogą słuchać zeznań innych świadków. Po blisko trzech godzinach zeznań pierwszego policjanta adwokat powiedział mu: dobrze, teraz pan się odwróci i powie, która z osób siedzących na rozprawie będzie świadkiem. Wtedy jeden z policjantów wstał i powiedział: to ja. Przecież z tego powodu sąd wcześniej nie pozwolił na nagrywanie! To karygodny błąd sędziego.
Ale czy pójdzie pan siedzieć?
Myślę, że wątpię. Toczy się postępowanie przeciwko policjantom, którzy mnie pobili. Mam status pokrzywdzonego, były przesłuchania w prokuraturze.
Na jakim  etapie jest ta sprawa?
Przygotowywania wniosków do aktu oskarżenia. Poproszono o opinię biegłych. Pan starszy sierżant J., który dowodził akcją został ukarany dyscyplinarnie za zachowanie podczas akcji. Zgubił pałkę, gaz. Podczas rozmowy przyznał się, że miał rozmowę z wpisem do akt na rok.
Ma pan szansę, że nie zostanie pan ukarany?
Dwa lata temu przychodzili do mnie związani z obozem rządowym politycy i mówili mi: Przemek, zmień stronę mocy, przestań atakować stronę rządową, pójdziesz z kwiatami do policjantki, będzie wszystko w porządku.

Czyli to był ukryty  szantaż?

Wszyscy wiedzą jak wygląda polskie państwo, taka propozycja mnie nie zaskoczyła.