Przemysław Wipler został poproszony o skomentowanie zachowania policji towarzyszącej pani Joannie w szpitalu. Jak się okazuje, polityk nie ma o funkcjonariuszach najlepszego zdania.
- Policja, jak wielokrotnie w podobnych przypadkach, najdelikatniej mówiąc, niedelikatnie, a myślę, że również bezprawnie – mówił w RMF FM.
Według niego cały wymiar sprawiedliwości nie działa tak, jak należy i zaproponował konkretną zmianę.
- Założyłem kiedyś portal dla osób, które miały złe doświadczenia z policją i wiem, że to jest jeden z obszarów, w którym cały tkwimy; że to jest milicja, a nie policja. Dlatego jestem zwolennikiem, żeby szefowie lokalni policji byli wybierani w wyborach samorządowych. Do tego nie musimy konstytucji, żeby dbali o to, by dobrze żyć z lokalną społecznością, żeby szanowali prawa obywatelskie. W Polsce jest powszechne pozwolenie na poziomie wymiaru sprawiedliwości, sądów, prokuratury na przekraczanie uprawnień, łamanie praw obywatelskich i tuszowanie takich przypadków przez policję. Przypominam, że żyjemy w kraju, w którym policją dowodzi facet, który odpalił granatnik w Komendzie Głównej i nic mu się nie stało – stwierdził Przemysław Wipler.
Polityk Konfederacji przypomniał także własne doświadczenie z policją z października 2013 roku.
- Dla mnie to jest kuriozum. Sąd wydał wyrok za utrudnianie interwencji wobec osoby trzeciej po tym, jak spałowano, zgazowano mojego kolegę, znajomego . Pytałem, co się dzieje i prosiłem, żeby przestali go lać. Zostałem ja sam napadnięty. Dla mnie to było absolutne kuriozum, dlatego wyobrażenie co do tego, jak działa polski wymiar sprawiedliwości, mam mega megakrytyczne – opowiadał w RMF FM.
W sprawie zapadł wyrok, który się uprawomocnił. Teraz Przemysław Wipler żałuje, że nie złożył apelacji.
- To, że się nie odwoływałem było moim bardzo dużym błędem, ponieważ wtedy wydawało mi się, że będę chciał startować w wyborach do PE w 2019 roku. Bardzo żałuję, że się nie odwoływałem – skwitował polityk.