"Super Express": - Jakiego pan jest sortu?
Przemysław Wipler: - Absolutnie najlepszego. I po rodzicach, i z wychowania.
- Czyli nie donosi pan na nikogo? Nie napisze pan sobie takiej karteczki: "jestem gorszego sortu"?
- Nie, to jest infantylne. Poważni ludzie nie czują się obrażeni tym, że ktoś na forum międzynarodowym atakuje własny rząd, i to jest dziwne.
- A co pan sądzi o Komitecie Obrony Demokracji?
- Demokracja nie jest zagrożona, i w Polsce będzie tak jak do tej pory, czyli słabo. Mark Twain powiedział kiedyś, że nikt nie może być spokojny o swoje życie, zdrowie i mienie, kiedy obraduje parlament. Tak było i tak będzie nadal w Polsce. Rząd Jarosława Kaczyńskiego wyrwał bezpieczniki w państwie, by je wyczyścić... Tyle że teraz może przegłosować wszystko, a Trybunał zajmie się tym po latach.
- To dobrze czy źle?
- Źle, choć intencje są dobre... Naprawiać jest co. Sądownictwo, w którym pomylono niezawisłość z bezkarnością, policję, z którą mam przecież własne doświadczenia.
- Zakończyła się ta pańska sprawa?
- Absolutnie nie! Prosta sprawa, jest monitoring i świadkowie. I to może potrwać jakieś 5-6 lat! I kiedy ktoś chce zmusić sędziów do pracy, to jest krzyk, że niezawisłość! Warto dobrać się wielu grupom interesów do skóry.
- Sędziom.
- Nie tylko. Jestem wielkim zwolennikiem wzięcia się za duże międzynarodowe instytucje bankowe. To nie tylko kwestia podatku, ale niedozwolonych klauzul. Pozwy zbiorowe nie działają. I jeżeli bank natnie klienta na 1000 zł, to klient nic nie może zrobić i bank o tym wie!
- Żałuje pan odejścia z PiS?
- A wyglądam?
- Robi pan dobrą minę do złej gry. Może gdyby pan nie odszedł, byłby pan wicepremierem?
- Nie żałuję.
- Bo niby co ma pan powiedzieć...
- Nie. Przestałem być posłem dokładnie w tym samym wieku, w którym był Donald Tusk, gdy wypadł z parlamentu w 1993 roku...
- Chce pan skończyć jak Tusk?
- Bycie papieżem zjednoczonej Europy to nie taki zły koniec. Zresztą nie wierzę w ten koniec, on jeszcze tu wróci i w Polsce namiesza. Będzie takim liderem szerokiej centrolewicy i będzie "bronił demokracji" przed tym strasznym PiS.
- A nie Schetyna?
- Nie. Nie ma daru przemawiania, nie umie występować publicznie. Ma też bardzo podzieloną partię, a co pękło, to się już nie sklei. Jak w SLD po wojnie Miller - Kwaśniewski, tak w PO po wojnie Tusk - Schetyna.
- Wykluczy swoich rywali w PO?
- Zamorduje! Bóg wybacza, Schetyna nigdy. Znam młodych posłów Platformy, którzy stawiali na ministra Siemoniaka i wystawił ich do wiatru, oddał jak grzeczny chłopiec.
- Mnie to zdziwiło.
- Mnie nie. Siemoniak usiadł, policzył i uznał, że lepiej nie ryzykować. Tyle że jak ktoś chce być szefem, to musi mieć siłę, żeby chcieć się zderzyć. A on zobaczył Schetynę z jego ludźmi i uznał, że nie chce. Z tego samego powodu nikt nie wystartuje przeciwko Kaczyńskiemu w marcu, bo wiadomo, jak by się to skończyło. I Siemoniak zawiódł.
- Kogo?
- Bardzo wielu młodych parlamentarzystów PO. Lider w trakcie zwarcia zostawił swoich ludzi, którzy już zadeklarowali poparcie dla niego. I teraz lider zostawił swoje wojsko. Ci ludzie dali swoją twarz, a teraz będą na czarnej liście przeciwnika. Siemoniak mógł to zrobić raz i już więcej nie wróci.
- Słuchał pan taśm Schetyny. I słychać na nich, że ten człowiek ma, nazwijmy to, siłę.
- Nawet ma jaja, nikt nigdy nie uważał, że jest inaczej. Problemem Platformy jest co innego. Jej siłą było to, że w pewnym momencie grupy interesów stojące za SLD przesiadły się na nią. Uznały, że to PO lepiej będzie pilnowała ich interesów. Dziś wyraźnie widać, że ci, którzy chcą, żeby było jak dawniej, żeby sobie żyli z Polaków, stawiają na kogoś innego.
- Grzegorz Schetyna mówi, że wyprowadzi milion ludzi na ulicę.
- Założę się, że nie. Nie mają ani ludzi, ani takiego czaru, ani takich pieniędzy.
- Nie wie pan tego, bo nie było pana wśród skaczących przeciwko PiS.
- Wstydziłbym się skakać obok Giertycha. Widziałem tę przeróbkę z Giertychem "skaczcie do góry jak kangury". Giertych może sobie tak ocieplać wizerunek, ale ja tak bym nie chciał.
- Co pan sądzi o liderze KOD, panu Kijowskim?
- Kompletnie nieznana postać.
- Media go przybliżały.
- Media, które mają właścicieli w Niemczech, próbują nam modelować rzeczywistość tak, jak modelować ją chcą niemieccy komisarze.
- Mówi pan, że niemieckie media działają w Polsce w interesie niemieckim, a nie polskim?
- Tak.
- To zadziera pan z potężnym lobby.
- Nie pierwszy raz, nie mam tam przyjaciół. Te lobby nigdy nie postawią na partię KORWiN, podobnie jak nie postawią na obecny rząd. Rząd jest, jaki jest, dużo rzeczy robi tak, że mi się to nie podoba, ale próbuje przynajmniej prowadzić polską politykę...
- Pan popiera ten rząd PiS czy nie? Bo trochę tak okrakiem...
- Gdyby wprowadzić taki podział, że po jednej stronie mamy Petru, Schetynę, Nowacką, Nowicką, Millera, Palikota, Kalisza, Kwaśniewskiego, a po drugiej...
- No nie wiem, czy Miller by się nie pogniewał. Ostatnio miewa poglądy zbliżone do PiS...
- Ma pan rację, przepraszam Leszka Millera. On nie skakałby na murku pod Sejmem.
- Czego ja dożyłem?! Wipler przeprasza Millera.
- On ma swoje wady, ale to jest poważny facet. On reprezentuje inną politykę, ale przy różnych jego wadach on obniżał i upraszczał podatki, wprowadził liniowy podatek dla przedsiębiorców. Robił dobre rzeczy, ale nie z tego jest pamiętany. Zaś w sporze KOD i układ kontra PiS, czyli ludzie, którzy chcą coś zmienić... Rafał Ziemkiewicz powiedział kiedyś, że PiS jak lodołamacz ma przejechać po tym syfie, a dopiero później będzie miejsce na normalną politykę.
- Czyli mam się nie bać o demokrację?
- Absolutnie nie. O wiele bardziej boję się tych ludzi, którzy do rządu wejdą już po rządach PiS. Zwłaszcza w sytuacji, w której Trybunał będzie się zajmował sprawami sprzed 5 lat, a nie bieżącymi sprawami. PiS z Trybunałem zrobił coś takiego jak z Piłsudskim. Pisano pod niego konstytucję, ale on nie dożył już tego, żeby z niej skorzystać. PiS chce dobrze, ale wychodzi jak zwykle.
- A to, co robią z telewizją?
- Gorzej w TVP i tak już nie będzie. I to jest optymizm, pesymista powiedziałby, że może być gorzej. W ostatnim tygodniu września KORWiN miał takie samo poparcie sondażowe jak Petru. I Petru był w telewizji publicznej 137 razy częściej niż my. To pokazuje ich własny monitoring! Telewizji publicznej nie ma co odbijać, trzeba ją jak najszybciej sprywatyzować, sprzedać.
- To przecież nierealne.
- No to zawsze skończy się bandyterką.
- Telewizja Jacka Kurskiego?
- To będzie porządna, partyjna telewizja. Zastanawiam się tylko, co się stanie z tymi wszystkimi tzw. mediami niezależnymi, kiedy ci pisowscy dziennikarze pójdą do mediów publicznych? Kto zostanie w "Republice", "Gazecie Polskiej" itd.?
- Nie boi się pan, że jedni propagandyści zastąpią drugich propagandystów?
- Nie boję się, bo po prostu tak będzie. Apeluję: ludzie, nie oglądajcie telewizji, chyba że lubicie propagandę! Powinno być z mediami jak za zaborów lub w Polsce międzywojennej: jedni wydają "Robotnika", drudzy "Głos Narodowy". Gazety otwarcie wydawały partie i wszystko było jasne. Teraz też wydają, ale się z tym kryją.
- Miejsca na obiektywizm w telewizji publicznej nie ma?
- Na zasadzie wyjątku będą tam dobrzy, uczciwi dziennikarze...
- A jacy są dobrzy? Śmiało, po nazwiskach!
- Musiałbym zacząć od pana...
- To śmiało!
- Mówię o tym, że w "Super Expressie" nie znajdę kilkunastu stron ogłoszeń rządowych agencji i firm. I jeżeli gazeta utrzymuje się jak wy z tego, że musi ją kupić czytelnik, to musi być uczciwa. A taka, która ma zabezpieczenie partyjne?
Zobacz: Prof. Antoni Dudek: To doprowadziłoby do rozlewu krwi w Polsce!