Minęły miesiące, przeszła pandemia, wybory po najdłuższej kampanii w historii III RP, a choć Andrzej Duda wybory wygrał, nikt nie jest zadowolony w pełni. I zdaniem części ekspertów jest tak dlatego, że umiarkowani konserwatyści zostali zlekceważeni. Gdyby wykorzystał ich PiS – Andrzej Duda wygrałby już w pierwszej turze. Gdyby wykorzystała ich PO – wtedy mielibyśmy zmianę w Pałacu.
Z tym, że sztabowcy Dudy świadomie postawili na elektorat twardy. A znów sympatycy Trzaskowskiego (choć niekoniecznie sam kandydat) także odnieśli się do najradykalniejszej części swego elektoratu, obrażając przy tym całe „nieprawomyślne” regiony.
W tej sytuacji aż prosi się o stworzenie jakiejś trzeciej siły. Ale choć kolejne wybory pokazują, że zapotrzebowanie na nową formację w społeczeństwie jest, każda próba jej stworzenia kończy się prędzej czy później porażką.
Co to oznacza? W perspektywie krótkoterminowej okopanie się dwóch stron na swoich stanowiskach. Większą polaryzację. I pozostawanie całkiem sporej części naszych rodaków bez politycznej reprezentacji. W dłuższej perspektywie ktoś jednak istnienie politycznego centrum zauważy i postanowi do tych wyborców dotrzeć. Jeśli będzie to PiS (w co wątpię, radykalna retoryka to już DNA tej formacji), pójdzie po większość konstytucyjną. Jeśli zrobi to obecna liberalna opozycja (w co wątpię, pogarda dla myślących inaczej przyjmuje tam zgoła nieliberalny charakter), przejmie władzę w kraju. Jeśli ktoś trzeci (najszybciej, choć siły takiej na razie nie widać) będzie rewolucja na polskiej scenie politycznej. Na razie jednak należy poczekać.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj