Przed Prawem i Sprawiedliwością trudny okres. Partia choć wygrała wybory, to najpewniej nie stworzy rządu i będzie musiała oddać władzę Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drodze i Nowej Lewicy. W obozie prawicy już jednak pojawił się plan na wybory samorządowe, które odbędą się wiosną przyszłego roku.
Jak się dowiadujemy, Jarosław Kaczyński ma postawić na znane nazwiska i polityków, którzy mogą się pochwalić dobrym wynikiem w wyborach parlamentarnych. Na giełdzie nazwisk, jeśli chodzi o kandydatów na prezydentów miast są m.in. Przemysław Czarnek, który miałby bić się o fotel w Lublinie, Małgorzata Wassermann mogłaby wystartować w Krakowie, a Kacper Płażyński w Gdańsku.
- Nie wchodząc w szczegóły personalne, bo to decyzja tych osób i struktur PiS, oczywiste jest, że podobnie, jak we Francji, gdzie byli ministrowie, czołowi politycy, kandydują na merów miast, tak samo w Polsce znani politycy, z doświadczeniem rządowym, mogą też powalczyć o samorządy, zwłaszcza, że są rozpoznawalni. To dość naturalny pomysł, że ci, którzy byli ministrami, czy są ważnymi politykami, wystartują w wyborach na prezydentów miast – zaznacza w rozmowie z nami europoseł PiS Ryszard Czarnecki (60 l.).
Eksperci nie mają wątpliwości, że największe szanse z tej trójki na zwycięstwo miałby Czarnek. - Przemysław Czarnek to dobry polityk, uzyskał świetne poparcie w okręgu lubelskim w wyborach parlamentarnych, więc byłby wartością dodaną w wyborach na prezydenta Lublina – komentuje nam prof. Kazimierz Kik, politolog.