Kornel Morawiecki przez wiele miesięcy zmagał się ze straszliwą chorobą: rakiem trzustki. W ostatnich dniach przed śmiercią jego stan zdrowia znacznie się pogorszył. Był nieprzytomny, oddychał za pomocą respiratora. Dzień i noc czuwała przy nim rodzina. Przy łóżku legendarnego opozycjonisty regularnie pojawiał się syn Mateusz. W poniedziałek, 30 września, do szpitala przyjechał przed południem, niemal w ostatniej chwili… Z ojcem zdążyła się też pożegnać córka Marta. - Bardzo tęsknię za tatą. Zawsze szedł swoją drogą, chłonięty myślami, działaniami na rzecz Polski wolnej, zasobnej, solidarnej. Polski wytyczającej szlak nowych rozwiązań Europie i światu – wspomina Marta Morawiecka. I zaznacza, że ojciec nigdy nie bał się porażek.
- Nie lękał się też śmieszności, odważnie wygłaszał niepopularne tezy, które po latach okazywały się bardzo trafne. Kochałam z nim dyskutować, na rozmowę zawsze miał czas kosztem snu, jedzenia, wypoczynku. Bardzo lubił jak moja córeczka Ula lub siostrzeniec Antoś recytowali mu wiersze, dopingował ich, aby uczyli się kolejnych dzieł na pamięć – wzrusza się siostra szefa rządu. I wspomina ulubioną potrawę Kornela Morawieckiego. - Tacie bardzo smakowała pasta z dodatkiem oleju lnianego, którą przygotowywałem, jadł ją z chlebem, a później pełny słoiczek zabierał ze sobą do domu… Niech Pan Bóg przyjmie mojego tatę do swojego Królestwa… - mówi na koniec córka twórcy Solidarności Walczącej.