Bo gdyby ją mieli i wyobrazili sobie, co stało się w pociągu Warszawa - Małkinia, wszystkich tych grzecznych dzisiaj bandytów skierowaliby natychmiast za kraty. Nie zrobili tego. Bandyci dalej mogą jeździć pociągami! Jaka szkoda, że tym pociągiem nie jechał któryś z prokuratorów...
Patrz też: BORowik złapał bandytów a prokurator ich wypuścił
O zdumiewającym zachowaniu wołomińskiej prokuratury "Super Express" donosił już wczoraj. Pasażerowie pociągu do Małkini zostali dosłownie sterroryzowani przez kilku podpitych bandziorów z bronią. Przerażeni ludzie kładli się na podłodze, bo uzbrojeni osobnicy demolowali wagony, ubliżali zwykłym pasażerom i straszyli ich śmiercią.
Na szczęście pociągiem jechał po pracy funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, który przerwał dziki atak przestępców. Zanim jednak powalił jednego z bandytów na ziemię i skutecznie uspokoił innych, grożono mu bronią. Po całym niezwykle groźnym incydencie przestępców przesłuchano, a prokurator z Wołomina nie wystąpił z wnioskiem o areszt tymczasowy dla nich (choć grozi im 5 lat więzienia). Dlaczego prokurator był tak litościwy? Bo przyznali się do winy!
Jedno pytanie do śledczych z Wołomina: jeżeli któryś z tych bandytów pozostawionych na wolności zabije teraz kogoś i też przyzna się prokuratorowi do winy, to czy dalej będzie wolny?