Wczorajsza rozprawa w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście kończy trwające ponad pół roku postępowanie. Według prokuratury polityk klubu parlamentarnego PO świadomie nie wpisał do oświadczenia majątkowego zegarka Ulysse Nardin wartego ok. 17 tys. zł. A miał obowiązek to zrobić! - Wiedział, że ma ten zegarek, codziennie miał go na ręku. Godził się z tym, że zegarek jest wart powyżej 10 tys. zł. I mając tę świadomość, pięciokrotnie złożył nieprawdziwe oświadczenie majątkowe - mówił wczoraj w sądzie prokurator Przemysław Nowak. Zdaniem śledczych, jeden z koronnych dowodów w sprawie to e-mail wysłany do byłego ministra przez "Super Express". W połowie 2012 r. pytaliśmy Nowaka o zegarek, a ten nie odpowiedział.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Prokurator dodał także, że jest to proces precedensowy. - Wyrok wyznaczy pewne standardy dla tych, którzy w przyszłości będą wypełniać oświadczenia - powiedział oskarżyciel. Nowak bronił się, że niewpisanie zegarka wynikało z... przepracowania oraz bezwzględnego zawierzenia swoim pracownikom, którzy zapewniali ministra o całkowitej prawidłowości oświadczenia. - Stoję tu bez immunitetu i proszę Wysoki Sąd o sądzenie mnie jako człowieka, nie jako polityka. Stoję tu jako człowiek, który ma prawo popełniać błędy i te błędy naprawiać. Ale jestem przekonany, że nie jestem przestępcą, dlatego proszę o uniewinnienie - mówił na zakończenie procesu Sławomir Nowak. Wyrok 27 listopada.
Zobacz też: Przegrani politycy. Adam Hofman jak Sławomir Nowak