"Super Express": - Polacy spierali się i będą spierać o ocenę życiorysu gen. Wojciecha Jaruzelskiego długo po jego śmierci. Jak na ten życiorys patrzy historyk?
Prof. Wojciech Roszkowski: - Stanowiska różnią się w zależności od tego, jaki życiorys dany człowiek reprezentuje. Jeśli był związany z dawnym systemem władzy, to w naturalny sposób będzie go bronił. A historyk powinien opierać się na faktach.
- Co z nich wynika?
- Generał przeszedł bardzo skomplikowaną drogę, od ucznia szkoły katolickiej do agenta Głównego Zarządu Informacji. Jego długa kariera była w całości związana z tamtym systemem. Z jednym wyjątkiem, że został wybrany na prezydenta III RP w wyniku konsensusu politycznego, żeby transformacja miała charakter ewolucyjny, a nie rewolucyjny. Jego służba tamtemu systemowi była służbą w złej sprawie. Ale to jest ocena historyka. Ocenę sumienia generała zostawmy Panu Bogu. Ja mogę oceniać tylko jego rolę w historii Polski i oceniam ją bardzo negatywnie.
- Zwolennicy gen. Jaruzelskiego bronią go, mówiąc, że za jego rolę w procesie transformacji należy mu się szacunek.
- A co miał zrobić? System upadał. To było nieuniknione. On tylko ułatwił transformację na pewnym etapie, ale też ułatwił "miękkie lądowanie" ludziom starego reżimu.
- Gen. Jaruzelski jest autorem wprowadzenia stanu wojennego w1981 r. To kolejne źródło sporu. Generał wprowadził go, żeby zapobiec interwencji ZSRR czy próbował ratować stary system?
- Dyskusja na temat stanu wojennego jest częścią debaty o gen. Jaruzelskim. Ale wiedza o rozmowach na Kremlu, stanowisku generała wobec dowództwa sowieckiego w grudniu 1981 r., o jego nastawieniu do tej sprawy i tłumaczeniach wprowadzenia stanu wojennego w pierwszych latach wskazuje na to, że on jednak chciał ratować ten system, a nie niepodległość Polski. Nie znamy faktów, które by świadczyły, że groziła nam inwazja sowiecka. Może tak było rok wcześniej, ale nie pod koniec 1981 r.