„Super Express”: – Ceny wielu podstawowych produktów, zwłaszcza żywności, idą w górę. Wielu się dziwi – skoro mamy niższą niż zakładano inflację, to czemu jest tak drogo?
Prof. Witold Orłowski: – Po pierwsze, nie zawsze poziom inflacji ma wpływ na ceny konkretnych produktów. Po drugie, mamy tendencję do zauważania cen produktów, które rosną, a nie zwracamy uwagi na to, że ceny innych produktów pozostają na tym samym poziomie lub nawet spadają. Oczywiście, pewne rzeczy dotykają nas bardziej niż inne.
– Cenami żywności chyba mamy prawo być nieco przerażeni.
– Dokładnie. Wynika to z tego, że żywność kupujemy częściej i łatwiej nam odczuć w kieszeni to, że zdrożała. Masło rzeczywiście podrożało o kilkadziesiąt procent.
– Koledzy z redakcji wyliczyli, że marchewka zdrożała o imponujące 75 proc.
– Tak i trudno tego nie zauważyć. Ale i ceny żywności są dość specyficzne, bo składa się na nie wiele innych czynników niż sama inflacja. Szczególnie widać to na przykładzie nabiału. Modelowym przykładem jest tu wspomniane masło, którego cena uzależniona jest od sytuacji na rynkach międzynarodowych. Wiele ma to wspólnego z zapotrzebowaniem na ten produkt w Chinach. W przypadku warzyw i owoców wpływ ma na to na pewno tegoroczna susza – niedobory produktów na rynku w naturalny sposób windują ceny. Ale jest coś jeszcze.
– Co takiego?
– Wiele zależy od samych rolników i tego, co nazywamy górką lub dołkiem. Chodzi o to, że w jednym roku, kiedy ceny na dane produkty są niskie, rolnicy decydują się na ich mniejszą produkcję w roku następnym. I znów ich niedobory sprawiają, że żywność drożeje. Ale przecież nie tylko żywność drożeje i ma wpływ na ogólne ceny.
– Co ma pan na myśli?
– Zauważmy, że w związku z cenami ropy na światowych rynkach drożeje benzyna. To sprawia, że transport staje się droższy, a co wpływa na wzrost cen niemal wszystkiego. Zauważalny wzrost cen dotyczy także branży usług. Tu duży wpływ na ceny mają coraz wyższe zarobki zatrudnionych w tym segmencie rynku. Jeśli rosną koszty prowadzenia działalności, to i oferowane usługi w naturalny sposób drożeją.
– No właśnie, wielu obwinia za wzrost cen rosnące zarobki Polaków. Czy jednak ich wzrost niweluje idący za nimi wzrost cen?
– Całe szczęście tak. Oczywiście mówimy tu o pewnej średniej. W jednych branżach pensje rosną bardziej, w innych mniej. Dla jednych Polaków – tych, których zarobki wzrosły bardziej – wzrost cen nie jest odczuwalny. Na pewno inaczej odbierają go ci, których pensje nie wzrosły lub wzrosły tylko nieznacznie. Statystycznie wygląda to jednak tak, że pensje rosną szybciej niż ceny.
– Wydaje się, że końca wzrostu cen prędko nie zatrzymamy. Istotny wpływ może mieć na to wzrost cen energii.
– Rzeczywiście, należy się spodziewać wzrostu cen związanych z podwyżkami cen energii. Wspomnieliśmy już o rosnących cenach ropy, które nie są niwelowane przez obniżenie akcyzy przez rząd, choć to byłoby jakieś wyjście. Już dziś widać to w cenach towarów przemysłowych. Czekają nas znaczące podwyżki cen prądu, co też nie pozostanie bez wpływu na poziom cen. Póki jednak zarobki będą rosły szybciej niż ceny, nie ma powodów do niepokoju.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Prof. Witold Orłowski: Ceny rosną wolniej niż pensje
2018-09-18
5:00
Ekonomista prof. Witold Orłowski o problemie szalejącej drożyzny.
i