"Super Express": - Od poniedziałku do środy TVP pokazuje niemiecką superprodukcję "Nasze matki, nasi ojcowie". Jakie jest pańskie wrażenie jako ocalonego z Holocaustu?
Prof. Szewach Weiss: - Takie, że Niemcy szukają wspólników do winy. I toczy się to już długie lata. To, co noszą na sobie jako naród, to jest taka hańba, taki ciężar, że kompletnie nie dają sobie z tym duchowo rady. I nie daje sobie z tym rady już kolejne pokolenie. To urodzone już po wojnie. Niech pan zwróci uwagę, że ten film powtarza pewne schematy znane już wcześniej z podobnych prób współdzielenia się winą. Jedna rzecz, to poszukiwanie dobrych Niemców.
- Rzeczywiście w tym filmie źli są SS-mani albo gestapo. Niemcy raczej zagubieni, zaszokowani, dezerterują, przeżywają przemiany duchowe...
- Byli i tacy Niemcy, ale trzeba znać proporcje. I druga rzecz, widoczna w tym filmie, to właśnie dzielenie się z innymi narodami swoją winą za Holocaust, za morderstwa z czasów II wojny światowej.
- Szczególnie źle prezentowana jest w filmie Armia Krajowa. W 2. odcinku pokazanym wczoraj polski oficer podchodzi do człowieka, wącha go i rozpoznaje Żyda po zapachu. W 3., pokazywanym dziś, jest 5-6 scen z AK. W większości z nich żołnierze AK chwalą wymordowanie bądź potopienie Żydów.
- O tym kontekście będę chciał powiedzieć więcej w dyskusji w TVP. Powiem tyle, że to, iż Niemcy zarzucają w tym serialu Polsce to, co zarzucają, jest po prostu nie w porządku i nie jest przypadkiem. Zwrócił pan uwagę, że mamy tam np. nagle informację o obozie zagłady Auschwitz...
- Tak. Napis "Gliwice, Polska, 60 km od obozu zagłady Auschwitz".
- Z filmu nie można odczytać, skąd te obozy się na terytorium Polski wzięły. Nie ma ani słowa, że była to operacja czysto logistyczna, w związku z tym, że na tym terenie mieszkało przed wojną tylu Żydów. I że Niemcom było po prostu wygodnie przenieść do Polski prawie całą swoją fabrykę śmierci. Z tego serialu nie można odnieść wrażenia, że były to niemieckie wyspy piekła na polskim oceanie. Niemcy nie tylko zostawili krwawą plamę na polskiej ziemi. Szokujące jest to, że kiedyś użyli Polski jako miejsca zagłady, a dziś, nadal, używają jej jako jakiegoś usprawiedliwienia dla swoich win. Używają Polski jako wielkiego "ALE". Sugerują, że co prawda Niemcy mają swoje winy, "ALE" inni byli tacy jak my albo i gorsi. I sugerują to Polsce. Nie Norwegii, która miała Quislinga, nie Słowacji z Tiso, nie Łotwie, Litwie czy Chorwacji, gdzie sami wymordowali swoich Żydów.
- Jak długo można tak zakłamywać historię?
- Ludzie tacy jak Theodor Adorno potrafili wziąć na siebie winę, choć w zbrodniach nie uczestniczyli. Byli Niemcami, ale pozostawali na emigracji bądź w obozach. Pod okupacją we własnym kraju. Ale część, a nie większość! Od lat 80. grupa historyków, jak Habermas, Nolte i inni, zaczęła pokazywać, że nieludzkość jest częścią historii różnych narodów. Że to nie jest "niemiecki gen", część ich natury. Taka próba rozmycia tego barbarzyństwa w innych barbarzyństwach. Guenter Grass zrobił to w "Idąc Rakiem", pisząc o zatopieniu "Wilhelma Gustloffa". To jest dalszy ciąg tego samego wstydu, który widocznie ich wciąż pali.
Prof. Szewach Weiss
Były szef Knesetu, ocalony z Holocaustu