Prof. Richard Pipes: Władze na Kremlu działają irracjonalnie

2011-04-13 9:40

Rosyjskie władze mają w zwyczaju prowadzenie wielu sprzecznych ze sobą działań - mówi wybitny sowietolog profesor Richard Pipes.

"Super Express": - W poniedziałek prezydent Miedwiediew jako pierwszy prezydent Rosji przybył do Katynia. Jak pan to ocenia?

Prof. Richard Pipes: - Bardzo dobrze. Miedwiediew nie jest co prawda mężem stanu, który zdolny byłby do rzeczy wielkich. Jednak jako polityk o tendencjach liberalnych może wiele zdziałać w warstwie symbolicznej i tę wizytę należy oceniać jako dobry znak.

- Tegoroczne obchody rocznicy zbrodni katyńskiej znalazły się w cieniu obchodów pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Dla wielu to wydarzenia o podobnym tragizmie i znaczeniu dla historii. To uprawnione zestawienia?

- Dla mnie jako historyka takie porównanie jest absurdalne. Nie widzę żadnych zbieżności między tymi dwoma wydarzeniami. Katyń był zaplanowaną i przeprowadzoną z zimną krwią zbrodnią. Smoleńsk to katastrofa lotnicza, której Rosjanie woleliby uniknąć. Dla mnie jest ona jedynie tragicznym zbiegiem okoliczności. Rozumiem, że jest wokół tej sprawy wiele emocji, ale zachowajmy racjonalne proporcje.

Patrz też: Prof. Andrzej Nowak: Nie może już nas cieszyć to, że w Rosji jedzą sztućcami

- Czy w sferze deklaracji możemy oczekiwać czegoś więcej ze strony prezydenta Rosji niż do tej pory?

- A cóż on więcej może zrobić? Nie przywróci tym wszystkim ludziom życia. Może jedynie przyznać, że to Związek Radziecki odpowiada za zbrodnię i że on, jako prezydent Rosji, przeprasza. Pamiętajmy, że na pewno nie było to dla Rosjan łatwe, gdyż dla każdego narodu taka zbrodnia, jak ta popełniona na ponad dwudziestu tysiącach niewinnych Polaków w Katyniu i innych miejscach w zachodniej Rosji, jest czymś niezwykle wstydliwym. Nie spodziewałbym się więc niczego więcej.

- Rosjanie powinni przejść od słów do czynów i ujawnić wszystkie akta śledztwa katyńskiego, także te z sygnaturą "ściśle tajne". Przekazanie tych dokumentów nie byłoby dowodem, że Rosjanie chcą wyjaśnić sprawę do końca?

- Na pewno jest to potrzebne, ale nie przeceniałbym znaczenia tych dokumentów. Moim zdaniem nie dowiemy się z nich niczego, co w sposób zasadniczy zmieniałoby obraz zbrodni katyńskiej. Wiemy, że to Stalin wydał rozkaz zamordowania Polaków i rozkaz ten został wykonany.

- Mimo wielu pojednawczych słów ze strony Kremla, zaciekle walczy on w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, by nie uznać rodzin ofiar za osoby pokrzywdzone. To uniemożliwia im poznanie pełnej prawdy o śmierci ich bliskich. Jak rozumieć ten rozdźwięk?

- Rosyjskie władze mają w zwyczaju prowadzenie wielu sprzecznych ze sobą działań, których nikt nie potrafi zrozumieć. Ta kwestia to tylko potwierdzenie tego faktu. Przyznam, że i ja mam problemy, żeby doszukać się w tym logiki.

- Jedną z głównych linii sporu między Polską i Rosją jest kwestia tego, czy Katyń był ludobójstwem, czy nie. Jaka jest pana opinia?

- To nie było ludobójstwo. Oczywiście, była to masowa zbrodnia, ale jej celem nie było przecież wymordowanie wszystkich Polaków, tylko konkretnej warstwy społeczeństwa polskiego. Była to zupełnie inna sytuacja niż Holocaust czy rzeź Ormian dokonana przez Turków w latach 1915-17, gdzie całe narody skazano na unicestwienie.

- Premier Putin odwiedził groby polskich oficerów w lesie katyńskim. Prezydent Miedwiediew oficjalnie przyznał, że to Stalin i jego otoczenie odpowiadają za ich wymordowanie i wreszcie Duma Państwowa przyjęła uchwałę potępiającą zbrodnię katyńską. Od czasów "wczesnego" Putina to jednak jakaś wolta, bo nawet symboliczne gesty były trudne do wyobrażenia.

- Wydaje mi się, że rosyjskie władze chcą polepszyć relacje z Europą w ogóle, a z Polską w szczególności. Rozumieją, że dobre stosunki z waszym krajem wymagają tego, aby rozliczyć sprawę Katynia i przyjąć pełną odpowiedzialność za tę zbrodnię. Przez lata to ona utrudniała poważne rozmowy o jakimkolwiek odprężeniu na linii Warszawa - Moskwa.

- Nie jest tak, że po katastrofie smoleńskiej, kiedy świat dowiedział się, dlaczego tylu polskich wysokich urzędników leciało do Rosji, władze rosyjskie nie mogły już dłużej milczeć o Katyniu?

- Nie sądzę, żeby ta kwestia zaważyła na działaniach Rosjan. Pamiętajmy, że proces reinterpretacji oficjalnego spojrzenia na historię wśród rosyjskich elit rządowych zaczął się już wcześniej. Premier Putin był w Polsce na obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, a potem rocznicy zbrodni katyńskiej. Ta ostatnia wizyta miała jeszcze miejsce przed katastrofą w Smoleńsku. To, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku, to raczej kontynuacja niż nowe otwarcie.

- To próba rozliczenia się Rosjan z własną, niełatwą przecież historią?

- Nie sądzę. Tak naprawdę z trudem przychodzi im spojrzenie prosto w oczy swojej przeszłości. Robią to bardzo wolno i niezwykle wybiórczo. Jest to całkowite przeciwieństwo tego, jak z czasami nazizmu rozliczyły się Niemcy. W Rosji próżno szukać monumentów ku czci ofiar leninizmu czy stalinizmu. W ogóle mało osób zdaje sobie sprawę, że nie tylko Stalin, ale także Lenin był przerażającym zbrodniarzem. Z tej niewiedzy wynika fakt, że w Rosji nadal wiele jest pomników Włodzimierza Iljicza oraz ulic i placów nazwanych jego imieniem.

- Skąd ta różnica między Niemcami a Rosją?

- II wojna światowa przyniosła Niemcom druzgocącą klęskę, która zakończyła się okupacją przez zwycięskie mocarstwa. Co więcej, to alianci wyznaczyli powojenny niemiecki rząd. Tymczasem Związek Radziecki stał po stronie zwycięzców, a radziecka propaganda przez lata pielęgnowała pamięć o pokonaniu nazistowskich Niemiec, świadomie usuwając ze zbiorowej pamięci wszelkie ślady zbrodni popełnionych przez reżim. Do dziś w Rosji wiele osób zatrutych jest tą propagandą, co niezwykle utrudnia rzeczowe rozliczenie się z czasami komunizmu, a zwłaszcza okresem krwawych rządów Stalina.

- Siła mitu zwycięskiej Armii Czerwonej i sprawiedliwej wojny prowadzonej przez Stalina jest nadal żywa?

- Rosjanie po prostu niespecjalnie się tym interesują. Dla nich wszystko to było i minęło. Wolą patrzeć w przyszłość. Z psychologicznego punktu widzenia jest to absolutnie zrozumiałe, ale moim zdaniem jednocześnie absolutnie błędne.

Prof. Richard Pipes

Historyk i sowietolog. Były doradca prezydenta Reagana