- Czy pacjenci powinni dopłacać do lepszych materiałów stosowanych podczas operacji? Taki zamysł ma resort zdrowia. Czy to nie dzielenie pacjentów na bogatych i biednych?
Prof. Marek Rękas: - Nie, tu nie chodzi o dzielenie i tworzenie barier. Wszędzie na świecie jest pewien standard gwarantowany przez ubezpieczyciela. Nie spotkałem się z tym, by gdzieś wszyscy pacjenci otrzymywali to, co najlepsze i najnowocześniejsze. Nikogo na to nie stać, więc NFZ, ministerstwo lub inny urząd powinien określić standard, który należy zapewnić pacjentowi w trakcie leczenia. Jeśli ktoś będzie chciał dopłacić do czegoś ponad standard, to nie widzę w tym nic złego. Uważam jednak, że należy zadbać o jakość używanych materiałów. W tej chwili na rynku dostępna jest szeroka oferta soczewek wewnątrzgałkowych. Lekarze oraz pacjenci muszą mieć jednak pewność, że są one dobrej jakości.
- W kolejkach na usunięcie zaćmy czeka dziś ponad 500 tys. osób. Z czego wynika ten problem?
- Odpowiedź nie jest prosta, nie można też wskazać jednego winnego. Otóż moim zdaniem kolejka oczekujących powinna być zweryfikowana. Nawet 30 proc. spośród tych osób jest źle zakwalifikowanych do operacji, często zbyt wcześnie. W szpitalach jest problem także z organizacją pracy oddziałów, gdzie przeprowadzane są operacje zaćmy. W wielu przypadkach pacjenci trafiają na oddział i przebywają tam przez kilka dni. A nie ma takiej potrzeby, ponieważ te operacje można przeprowadzić w trybie chirurgii jednodniowej. Jednym z moich celów jako konsultanta krajowego jest promowanie zmian, które przy odpowiednim finansowaniu doprowadzą do skrócenia czasu oczekiwania na zabieg usunięcia zaćmy.
- Ile operacji zaćmy przeprowadza się rocznie w naszych szpitalach?
- Dziś wykonuje się ok. 240-250 tys. operacji. Trzeba dodać do tego także ok. 10 tys. zabiegów przeprowadzanych w krajach ościennych.
- Aż 10 tysięcy operacji za granicą?
- Tak. I to jest coś, co mnie osobiście niepokoi. Trzeba coś z tym zrobić. Uważam, że pieniądze, które NFZ wydaje na leczenie za granicą, powinny zostać w kraju.
- Jest pan przewodniczącym zespołu koordynującego program lekowy wysiękowej postaci AMD. Czy poprawiła się sytuacja pacjentów od czasu jego wprowadzenia?
- Pacjenci, którzy korzystają z programu, mają przede wszystkim zagwarantowane poprawne, systematyczne leczenie. Przed wprowadzeniem programu pacjenci otrzymywali średnio trzy zastrzyki rocznie, nikt też nie gwarantował im niczego ponad to. A tymczasem pacjent musi dostać około siedmiu takich zastrzyków, by leczenie było skuteczne. To właśnie jest dobrodziejstwo tego programu. Chciałbym, by docelowo objął on opieką 12 - 15 tys. osób. Akurat tylu pacjentów, ile rocznie przybywa z wysiękową postacią AMD. Niestety, w tym miejscu znowu muszę wskazać na problem organizacyjny, a mianowicie, kto ma wykonać pacjentom zastrzyki do wnętrza gałki ocznej i kiedy? W ciągu ostatnich lat liczba zastrzyków podawanych chorym wzrosła lawinowo. Za moment, mam nadzieję, pojawi się program DME, czyli leczenie cukrzycowego obrzęku plamki żółtej. Ten problem dotyczy ok. 200 tys. osób. Po raz kolejny mogę więc powiedzieć, że to, ile operacji i iniekcji przeprowadzi szpital, zależy oczywiście od finansowania przez NFZ, ale także od polityki dyrektorów szpitali. Od tego, w jaki sposób zorganizują pracę oddziału. Można chociażby przeprowadzać zabiegi po południu. Tyle że dyrektor szpitala musiałby znaleźć dodatkowe pieniądze na wynagrodzenie lekarzy. Niestety, przeciętny polski lekarz pracuje do południa w szpitalu, a następnie zarabia pieniądze w prywatnych praktykach.
- Wydaje mi się, że oprócz problemu z dostępnością do operacji zaćmy istnieje również problem z operacjami witrektomii, która dla ludzi z chorobami siatkówki jest jedyną szansą na uratowanie wzroku...
- Trudno się z tym do końca zgodzić. Liczba wykonywanych witrektomii w Polsce pokrywa statystyczne zapotrzebowanie na tego typu operacje. Oczywiście należy poczynić zmiany w organizacji i w tym zakresie. W prowadzonym przeze mnie ośrodku wykonaliśmy ponad 500 witrektomii w 2016 r. i preferujemy przypadki pilne, tzn. z odwarstwieniem siatkówki, retinopatię cukrzycową i inne. Lekarze wykonujący tego typu operacje są zatrudnieni w ramach kontraktu i po dwóch latach takiej pracy możemy powiedzieć, że przypadki pilne operujemy właściwie na bieżąco. W wielu sytuacjach czas odgrywa decydującą rolę, a szybka kwalifikowana pomoc medyczna daje często szansę na zachowanie wzroku.