"Super Express": - Eurokraci wymyślili, żeby wartość dóbr i usług fiskalnych w państwach członkowskich Unii wyliczać również z czarnej strefy. Jaki ma pani do tego stosunek?
Prof. Magdalena Środa: - Wszyscy teraz o tym mówią, ale mało kto widział całość tego rozporządzenia. Niestety, przedstawianie skomplikowanych spraw w wersji publicystycznej jest tak upraszczające, że często wręcz zniekształcające istotę sprawy. To się kończy na nabijaniu się z Unii, czego nie lubię.
- Nowomowa eurokratów i mnożenie paragrafów również potrafią zniekształcać prawdziwy kierunek zmian. Uznajmy więc choć na chwilę, że koncepcja jest rzeczywiście prosta.
- Jeżeli przyjmiemy takie założenie, to ten pomysł wygląda na niewykonalny.
- Bo?
- Bo jak można czerpać zyski z czarnej strefy, skoro one nie są przejrzyste? Zatem nie można ich poddać kontroli. A skoro czarnej strefy nie można poddać kontroli, to nie można pobierać podatków. Przecież to nie jest rynek redystrybucji.
- To ekonomia. A są też kwestie światopoglądowe - np. że wliczanie prostytucji do Produktu Krajowego Brutto jest stanowczym krokiem do legalizacji tego procederu...
- Odnośnie do prostytucji takie postawienie sprawy ma swój rewers i awers. Rewersem jest to, że państwo może czerpać zyski z takiej pracy kobiet. Natomiast awersem jest to, że kobiety będą podlegać ochronie - mam na uwadze emeryturę, opiekę zdrowotną, prawną itp.
- Czarna strefa to też rynek pornografii dziecięcej, handel narkotykami...
- Legalizacji nie może podlegać wszystko to, co jest związane z przestępstwem lub ewidentną krzywdą. Czyli np. pornografia dziecięca czy handel ludźmi. Natomiast dobrowolna prostytucja - dlaczego nie?