"Super Express": - Premier powinien zareagować na podmianę tablic w Smoleńsku?
Prof. Kazimierz Kik: - Absolutnie nie! Jeśli już ktoś powinien - to MSZ. I nie na podmianę tablic, ale na pretensje Rosjan zgłaszane pod adresem strony polskiej już od listopada ubiegłego roku. Bo umieszczenie pierwszej tablicy było niezgodne z prawem. Możemy robić, co chcemy na Krakowskim Przedmieściu, ale nie na obcym terenie. Przecież mamy specjalne porozumienie z Rosją na temat pomników, miejsc pochówków i wzajemnych konsultacji. Tymczasem kilka rodzin smoleńskich prawdopodobnie nieświadoma, że narusza prawo i przepisy rosyjskie, samowolnie umieściło tę tablicę. Choć pewnie z dobrymi intencjami, to wbrew prawu.
Przeczytaj koniecznie: ROCZNICA KATASTROFY Gdzie są czarne skrzynki z tupolewa
- Nie dostrzega pan złej woli ze strony Rosjan w tym, że zmienili tablicę równo w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej?
- To się splotło przypadkowo w naszą tragiczną narodową sekwencję. Ale nie wynika z ich negatywnego stanowiska względem nas, lecz z samowolnego działania polskich obywateli na terenie Rosji. Nie możemy oczekiwać, że wszyscy będą się jednoczyć w bólu z Polakami. Rosjanie pokazali już, że są duchem z nami, ale tutaj działają nie emocjonalnie, lecz racjonalnie. Czekali do ostatniej chwili, licząc na to, że Polska zareaguje. A myśmy myśleli, że sprawa przycichnie...
- Przypomnijmy jednak, że również w styczniu premier nie zareagował od razu na raport MAK.
Ależ zareagował i to był jego ogromny błąd polityczny! Bo to nie leżało w jego gestii, a co najwyżej komisji Jerzego Millera. Mówiąc, że raport jest niekompletny albo nie do przyjęcia, dał upust swym emocjom. A emocjami może kierować się naród bądź rodziny smoleńskie, a nie dojrzały i odpowiedzialny polityk, jakim jest szef państwa.
- To na jakie działania ze strony Rosjan premier powinien reagować?
- Gdyby nasze obywatelki zaaresztowano zaraz po umieszczeniu tablicy, powinno na to zareagować nasze MSZ. Ministrowie odpowiadają za sektorowe działania państwa, premier za strategiczne - wtedy, gdy naruszona jest polska racja stanu. Albo na działania z tej samej płaszczyzny, np. na jasne i wyraźne słowa premiera Rosji w sprawie smoleńskiej. Premier nie może wchodzić w taktyczne zagrywki różnego rodzaju. Nie może być chłopcem do bicia dla opozycji i reagować na każdy drobny incydent. Działanie paru Polek nie może paraliżować polityki zagranicznej państwa. Zresztą jakby premier miał reagować na wszystkie działania Polaków za granicą, które są sprzeczne z prawem, to nic innego nie robiłby od rana do wieczora.
- Prof. Włodzimierz Marciniak powiedział na naszych łamach, że incydent z tablicami to rosyjska prowokacja, która ma na celu sprawdzenie naszej zdolności do reagowania.
- Czy mądrością jest reagowanie na prowokacje czy realizowanie strategicznych, dalekosiężnych celów? Zresztą śmiem wątpić, czy to istotnie była ze strony Rosjan prowokacja. Po pierwsze - to Polacy bezprawnie postawili pierwszą tablicę, po drugie - to Rosjanie od dawna próbowali unaocznić Polakom tę sytuację i po trzecie - to Polacy nie zareagowali na rosyjskie wezwania. Zatem tego typu prowokacja jest co najwyżej odpowiedzią na prowokację polską.
Prof. Kazimierz Kik
Politolog. Uniwersytet im. J. Kochanowskiego w Kielcach