- Liberałowie mówią, że szkodzi to konkurencyjności polskiej gospodarki.
- Co to za konkurencyjność oparta na bardzo niskich płacach, jednych z najniższych w Unii Europejskiej? W naszych warunkach ustanowienie minimalnej płacy godzinowej nie grozi żadnymi problemami gospodarczymi. Tym bardziej że ogólne koszty pracy w Polsce - nie tylko samo wynagrodzenie dla pracowników - są również niezwykle niskie w porównaniu z gospodarkami zachodnimi. Jeśli spojrzeć do statystyk, to najwyższe są w Szwajcarii i Stanach Zjednoczonych. Ciągnięcie rozwoju na tym, że jesteśmy biedni, jest więc po prostu nonsensem.
- Lewica i związkowcy chwalą wasz pomysł, ale jednocześnie zwracają uwagę, że to trochę za mało i trzeba wprowadzić osobną, wyższą stawkę godzinową za pracę na umowach śmieciowych. Warto to zrobić?
- Zgadzam się, że trzeba ten problem rozwiązać. Wiem, że dla wielu elastyczne formy zatrudnienia są wygodne, ale większość ludzi jest zmuszona do pracy na umowach śmieciowych, co sprawia, że w ich życie wkrada się duża niepewność. Dlatego warto rozważyć pomysł, żeby pracę na tego typu umowach opłacać wyżej.
- Liberałowie powiedzą, że to mieszanie się w wolność gospodarczą.
- Liberałowie muszą zrozumieć, że w relacjach ekonomicznych - a zatrudnienie jest taką relacją - płaci się nie tylko za korzyść, ale także za ryzyko. Praca na umowach śmieciowych jest dla większości pracowników ogromnym ryzykiem i wyższą pensją trzeba to pracownikowi zrównoważyć. Na razie na elastycznych formach zatrudnienia korzystają głównie pracodawcy i warto to zmienić. Jeśli chcą z nich korzystać, niech za to zapłacą.
- Czyli zgodziłby się pan z partią Razem i OPZZ, którzy takie postulaty zgłaszają?
- Tak, ponieważ to kwestia podstawowego racjonalizmu ekonomicznego.