„Nie zbieram stanowisk”. Sasin o kulisach zmian kadrowych
Jacek Sasin, były wicepremier, odniósł się do zmian w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości, które wywołały sporo komentarzy w przestrzeni publicznej. Sam przyznał, że nie zabiegał o kolejne funkcje.
„Nie aspirowałem. Nie jestem w PiS po to, żeby kolekcjonować stanowiska, ale po to, żeby działać” – powiedział na antenie Radia Zet.
Zwrócił uwagę, że ostatnie nominacje w partii są nie tylko formą uznania dla zasług konkretnych osób, lecz także elementem budowania nowego wizerunku ugrupowania.
Nocna sensacja! SN ujawnia: Trzaskowski dostał głosy Nawrockiego
„W tym przypadku bardzo ważnym elementem było pokazanie, że ludzie stosunkowo młodzi wchodzą do kierownictwa partii i tak się stało” – zaznaczył.
Jak dodał, wśród nowych osób na eksponowanych funkcjach znajdują się nawet trzydziestolatkowie, co ma być sygnałem otwartości i odświeżenia struktur.
„To nie dyktatura”. Sasin odpiera zarzuty o wodzowski model
Polityk PiS odpowiedział również na zarzuty, jakoby Prawo i Sprawiedliwość miało być partią rządzoną jednoosobowo. Według niego taka opinia to „kompletne niezrozumienie sytuacji”.
„Każdy, kto twierdzi, że PiS jest partią wodzowską czy wręcz dyktatorską, nie wie co mówi” – odparł.
Sasin przyznał, że Jarosław Kaczyński jako lider odgrywa ogromną rolę i jego głos często decyduje o kierunku działań, ale – jak podkreślił – wewnętrzna debata istnieje i ma znaczenie.
„Silny mandat”. Sasin o wynikach głosowania
Na dowód, że PiS nie jest „partią jednego głosu”, Sasin przytoczył wynik ostatniego głosowania delegatów.
„Poparcie było bardzo wysokie. 1214 delegatów głosowało, jeśli dobrze pamiętam, a tylko około 30 miało inne zdanie. Mandat jest bardzo silny, bardzo mocny” – stwierdził.
Dla Sasina to dowód, że decyzje w partii mają charakter zbiorowy, a zmiany – choć inicjowane przez lidera – są szeroko akceptowane.
Poniżej galeria zdjęć: Jacek Sasin z matką
