Prof. Ireneusz Krzemiński: PR już nie działa

2013-10-15 4:00

Socjolodzy komentują wynik warszawskiego referendum.

"Super Express": - Wedle różnych interpretacji referendum w Warszawie było zwycięstwem albo Hanny Gronkiewicz-Waltz i PO, albo PiS, albo warszawiaków. Pana zdaniem, kto na nim wygrał? A może wszyscy wyszli z niego pokiereszowani?

Prof. Ireneusz Krzemiński: - Na pewno nie wygrało PiS. Jeśli chodzi o Platformę, można uznać, że jest to jej zwycięstwo, przynajmniej o tyle, że uniknięto utraty kolejnych punktów procentowych i zatrzymano niedobrą dla PO tendencję oddawania pola przeciwnikom politycznym. Także pani Gronkiewicz-Waltz ma powody do zadowolenia.

ZOBACZ: Najlepsze memy z Gronkiewicz-Waltz

- A warszawiacy?

- Wydaje się, że ci, którzy głosowali przeciwko pani prezydent, paradoksalnie także odnieśli sukces. Sukces, który zasadza się na tym, że funkcja kontroli społecznej, która w ten sposób się wyraziła, miała swoje natychmiastowe konsekwencje.

- W postaci mobilizacji pani prezydent do pracy?

- Nie, bo pracowała porządnie. Chodzi o uświadomienie jej i urzędnikom znaczenia czegoś, co było do tej pory lekceważone, a co jest niedoceniane przez całą Platformę, tzn. konieczności kontaktu z ludźmi, liczenia się z obywatelami, słuchania ich i wyjaśniania im swoich działań. Oczywiście, nie zawsze obywatele mają rację, ale ignorować ich po prostu nie można. To być może najbardziej pozytywny aspekt tego nieracjonalnego z punktu widzenia proceduralnego referendum.

- Czy będzie to lekcja, którą wyciągnie nie tylko pani Gronkiewicz-Waltz, lecz także premier Tusk? Czasami można odnieść wrażenie, że oboje mają podobnie lekceważący styl rządzenia.

- Jako obywatel i jako socjolog bardzo bym sobie życzył, żeby takie wnioski politycy rządzącej partii wyciągnęli z tego referendum. I nie tylko oni, lecz także wszelkiej maści politycy i działacze samorządowi. Powinni zdać sobie sprawę, że opinii obywateli, nawet jeśli wydaje się niezbyt przemyślana, ignorować nie można. Bolączką w relacjach władza - obywatele jest niedocenianie głosu społeczeństwa i nieuwzględnianie go w swoich działaniach.

Patrz też: OFICJALNE WYNIKI: Referendum w Warszawie nieważne!

- Dziś, kiedy kurz bitewny w Warszawie jeszcze nie opadł, wielu polityków zgadza się z panem, ale czy za kilka tygodni nie wrócą oni do swoich zwyczajowych pełnych buty i arogancji zachowań?

- Wydaje mi się, że przykład pani prezydent jest mocnym przykładem, że takie zachowania politykom się po prostu nie opłacają. Wyciągnęła wnioski ze swoich słabości i dokonała przemiany, dzięki której uratowała stanowisko. Fakt, że pani Gronkiewicz-Waltz zareagowała w sposób zdecydowany, pozbywając się wysokich rangą urzędników, którzy o butę i arogancję byli posądzani, wskazuje, że prawidłowo zlokalizowała źródła krytyki, które przed referendum się objawiły. Taka lekcja nie może zostać przez innych polityków zignorowana.

- Nie obawia się pan, że politycy wyciągną swoje wnioski w postaci powrotu do festiwalu PR, a nie dobrej komunikacji ze społeczeństwem?

- Politycy wszelkiej maści faktycznie mają tendencje do odwoływania się w kontakcie z opinią publiczną do różnych trików i gierek, ale okazuje się, że obywatele nie są jednak głupi i dostrzegają, co jest autentyczne, a co udawane. Jeśli zwalnia się kilku ważnych urzędników, to o gierkach i symulowaniu działań nie może być mowy. Tak samo jak w przypadku decyzji o przyspieszeniu pewnych inwestycji czy wręcz ich zakończeniu. Mają one przełożenie na rzeczywistość i tylko dzięki takim działaniom politycy mogą przekonać do siebie społeczeństwo.