– Choć oficjalnie progresywny.
– Tylko oficjalnie. Osoby zarabiające więcej mogą skorzystać z innego opodatkowania, różnych form zatrudnienia, które pozwalają im płacić niższe podatki niż uboższym. W wielu krajach, w których jest większy klin podatkowy, jest mniej możliwości unikania podatków przez najbogatszych. Sytuacja, w której bogaci płacą więcej, a ubożsi, mniej jest normalna w całej cywilizowanej Europie. I kto wie, czy w tych krajach nie dojdą nowe elementy.
– Jakie?
– Jesienią ukazała się książka prof. Paula Colliera „The Future of Capitalism”. To oksfordzki profesor, nie można mu zarzucić antykapitalistycznego podejścia. Pokazuje on jednak spękanie świata, rosnące różnice w dostępie do ochrony zdrowia, nie tylko innych dóbr. I proponuje on, by w wielkich aglomeracjach, zarówno firmy, jak i pracujących, opodatkować wyższym podatkiem niż tych z mniejszych miejscowości.
– Coś w rodzaju rozszerzonego „janosikowego”.
– Bardzo rozszerzonego. To się wielu ludziom by nie spodobało, ale on argumentuje, że wielkie miasta, firmy z tych miast, pracujący, muszą płacić więcej, bo korzystają w większym stopniu z zasobów publicznych, jak infrastruktura czy kultura. To są współczesne dyskusje o ekonomii, a nie zamroczenie powtarzaniem neoliberalnej doktryny o tym, że wszystko się załatwi samo, kiedy będą niskie podatki. Doświadczenia żadnego kraju tego nie potwierdzają, a nawet przeciwnie. W wielu rankingach królują kraje skandynawskie.
– Będzie olbrzymi opór przeciwko podniesieniu podatków bogatszym...
– Będzie. Lobby będzie silne, ale przedsiębiorcy powinni być bardziej logiczni. Z jednej strony chcą jak najniższych podatków, a z drugiej wymagają, by szkoły wyższe, finansowane z pieniędzy publicznych, dostarczały im coraz bardziej fachowych pracowników. Tak się nie da. Powinniśmy skończyć z mitem neoliberalnej wolności. Jest taki raport PAN, który udowadnia, że wspieranie dużych aglomeracji i biznesu powoduje straty roczne dla budżetu rzędu 80 mld zł! Z tym trzeba skończyć.