„Super Express”: – Coraz większa temperatura sporów społecznych – rolnicy, przedsiębiorcy, przeciwnicy i przeciwniczki orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Do tego ostre spory w samej koalicji rządzącej. Czy możemy mówić o momencie zwrotnym, niektórzy wieszczą już „koniec rządów Prawa i Sprawiedliwości”?
Prof. Antoni Dudek: – Absolutnie takie słowa są przedwczesne. Koalicja rządząca ma oczywiście swoje problemy, związane z choćby „piątką dla zwierząt”, sporami w koalicji, pandemią, odnotowano pewne spadki w sondażach, ale nie są to jeszcze spadki takie, byśmy mogli mówić o jakimś punkcie zwrotnym, czy upadku partii rządzącej. Na razie partia rządząca ma nadal przewagę w sondażach i bezpieczny ich poziom, zapewniający w razie wyborów posiadania największego klubu w Sejmie.
– W jakiej sytuacji rządzący mogliby się obawiać, jaki poziom poparcia jest „bezpieczny” dla formacji rządzącej?
– 30 proc. Dopóki Prawo i Sprawiedliwość może cieszyć się poparciem powyżej 30 proc., jest to poziom bezpieczny, dający największy klub w Sejmie. Gdyby spadło poniżej 30 proc., wówczas liderzy obozu dobrej zmiany mogliby się zacząć obawiać.
– W ostatnich dniach mamy ostre protesty w związku z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. TK uznał za niekonstytucyjną przesłankę o trwałym uszkodzeniu płodu, pozwalającą do tej pory na usunięcie ciąży. Decyzję podjął Trybunał, a protesty są przed domami polityków obozu władzy, w kościołach. Przybierają bardzo ostrą formę…
– Są wymierzone w polityków, bo trudno uwierzyć, by „towarzyskie odkrycie” prezesa Kaczyńskiego, czyli prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska podjęła decyzję o zwołaniu posiedzenia Trybunału Konstytucyjnego bez wiedzy swojego patrona. Była to w pełni świadoma decyzja polityczna. Podjęta zapewne w konkretnym celu.
– Jakim?
– Do kilku dotychczasowych kryzysów, prezes postanowił dodać kolejny.
– Ale co chce w ten sposób osiągnąć?
– Być może paradoksalnie, zarządzanie przez kryzys może spowodować, że uda się nad pozostałymi problemami zapanować. To ryzykowna strategia – w roku 2007 nie przyniosła skutku, ponieważ PiS wtedy utracił władzę. Teraz może być inaczej.
– Przez lata środowiska konserwatywne były krytyczne wobec PiS właśnie za blokowanie tego tematu, nie podejmowanie go. Zresztą byli politycy PiS, którzy wyzywali od „pajaców” obrońców życia. Czy podjęcie tego tematu teraz może służyć przywróceniu takiego prostego podziału – proliferska prawica vs pro choice lewica i liberałowie, który jest bezpieczniejszy niż przebiegające w poprzek podziałów politycznych spory o kryzys ekonomiczny i COVID-19?
– Być może. Nie ulega wątpliwości, że PiS będzie tym tematem grał. Jeżeli będzie społeczny spokój, będzie to wyciszać, jeśli będzie na przykład wzrost zachorowań i zgonów związanych z COVID-19, to będzie to odgrzewać. Nie wykluczam, że w którymś momencie politycy PiS wyjdą i oskarżą protestujących ze Strajku Kobiet o to, że przyczynili się oni do rozwinięcia epidemii.