Prof. Andrzej Paczkowski: Sądzić niezależnie od czasu

2011-04-28 4:00

Ściga się oprawców latynoskich, nazistowskich, dlaczego nie można komunistycznych? Na to pytanie odpowiada profesor Andrzej Paczkowski, szef Rady Instytutu Pamięci Narodowej i Zakładu Historii Najnowszej Polskiej Akademii Nauk.

"Super Express": - Czesław Kiszczak, były szef MSW z czasów PRL, został uniewinniony w sprawie zabójstwa górników z kopalni "Wujek" w 1981 roku. Nawet niezbyt radykalne osoby zareagowały na ten werdykt ostro. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO) stwierdził, że Polska to "państwo prawa, ale nie sprawiedliwości, przynajmniej dla maluczkich".

Prof. Andrzej Paczkowski: - Mam podobne odczucia. Nie do końca wiem, z czego to wynika, może z wychowania, ale część prawników jest w Polsce niezwykle przywiązana do litery prawa, niekoniecznie czując jego ducha. Nie są w stanie rozejrzeć się po świecie, zobaczyć, co dzieje się poza ramami wyznaczonymi przez kazuistykę.

- Pojawiły się też komentarze, że z takim podejściem do prawa nigdy nie uda się nikogo skazać, gdyż Jaruzelski i Kiszczak zadbali o to, żeby bezpośrednich dowodów było jak najmniej.

- Skala zniszczeń dokonanych w dokumentach z czasów PRL do dziś nie jest w pełni znana. Dość oczywiste jest jednak, że już po masakrze w kopalni "Wujek", jeszcze w latach 80., tuszowano wiele śladów i usuwano dokumenty, co miało utrudnić proces zomowców. W Polsce mamy jednak problem nie tyle dokumentów, co odpowiedzialności i sprawiedliwego osądzenia osób, które nie są bezpośrednimi sprawcami przestępstw. Kiszczaka nie było w kopalni, nie z jego ust padł rozkaz rozpoczęcia strzelania. Był organizatorem i nadzorcą stanu wojennego. W związku z jego poleceniami ktoś na dole czuł się zobowiązany do podjęcia takiej czy innej decyzji. I prawnicy widzą w tym problem.

- Ze strony sędziego usłyszeliśmy, że nie ma dokumentu, który powoływałby się na zezwolenie użycia broni wydane przez Kiszczaka. Przychodzi mi na myśl porównanie, które padło przy innej okazji, ale tu pasuje chyba idealnie... Czy Polska nie traktuje zbrodni w latach PRL jak przypadków "włamań do garażu na Pradze"?

- Wydaje mi się, że prawnicy nie chcą brać udziału w procesach, w których po stronie oskarżonych zasiadają politycy. Sędziowie uważają, że to nie jest zajęcie dla sądu. Złodzieje, gwałciciele - to tak. Ale nie generałowie, ministrowie...

- Niby dlaczego? Inne kraje, w których rządziły junty wojskowe, nie mają z tym problemów. Do procesów za przestępstwa popełnione podczas sprawowania władzy dochodzi w Argentynie czy Chile. Nawet po 30 latach. Tam jest to możliwe. Polska zawodzi zaś jako państwo.

- Rzeczywiście wyroki zapadają nawet w przypadku zbrodniarzy ponad 90-letnich. Warto zwrócić uwagę, że takiej Norymbergi dla zbrodni komunizmu nie było w żadnym z krajów postkomunistycznych. Gdzieniegdzie tych procesów było więcej, ale też za rozmaite "dziwne" w kontekście ostatnich lat zbrodnie. Np. Erich Mielke, szef Stasi, krwawej bezpieki w NRD, został skazany za morderstwo dokonane w 1931 roku na dwóch policjantach. Choć było wiele powodów pociągnięcia go do odpowiedzialności za to, co robiła Stasi po 1945! Skazywano za rozmaite malwersacje... W Czechach i na Węgrzech było podobnie.

- Skąd ta bezradność wymiaru sprawiedliwości?

- Trudno powiedzieć, ale jest ona charakterystyczna dla postkomunizmu. Nie wynika z powiązań personalnych między państwem komunistycznym a tym po 1989 roku - bo te nie są aż tak silne. Nastąpiła już jakaś mniej lub bardziej wymuszona wymiana kadr. Owszem, niektórzy sędziowie byli nimi także w latach PRL. W Ameryce Łacińskiej morderców z junt wojskowych skazywali sędziowie, którzy pracowali także za ich rządów.

- Liczy pan jeszcze na to, że po 21 latach niepodległości uda się jeszcze skazać przestępców, którzy zasiadali we władzach PRL?

- Widzę, że sami sędziowie mają takie podejście, że po tak długim czasie sądy nie powinny się tym zajmować. Nie podzielam ich opinii. Za pewne zbrodnie powinno się ścigać niezależnie od czasu, który upłynął. Ściga się oprawców w krajach latynoskich, ściga zbrodniarzy nazistowskich... Procesy Demianiuka, Barbie, Papona odbyły się nawet ponad pół wieku po dokonanych zbrodniach.