"Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 roku" - napisał na Facebooku w 2016 roku Wałęsa. Właśnie tych słów dotyczy proces prezesa PiS z byłym prezydentem.
Przed wejściem na salę sądową Wałęsa głośno wypominał sobie, ze w 1990 roku wziął do swojej kancelarii Jarosława Kaczyńskiego i "zrobił go ministrem". - A po co ja pana prezydentem robiłem - odparował prezes PiS, który zaznaczył, ze nie jest to dla niego łatwe spotkanie. Wcześniej panowie przez wiele lat skutecznie się unikali. W sądzie pojawili się zwolennicy obu polityków, którzy manifestowali swoje poparcie. Wałęsa tradycyjnie odziany był w koszulkę z napisem "konstytucja".
Kaczyński domaga się od Wałęsy przeprosin i wpłaty 30 tys. złotych na organizacje charytatywne.
Były prezydent do żądań w ostrych słowach odniósł się w 2017 na Facebooku. "Wszystko, co Pan przygotował przeciw mnie na tych 15 stronach pozwu, potwierdzam, niczego się nie wypieram i z niczego nie będę się przed Panem i Pańskimi agentami wyciągniętymi z komuny tłumaczył. Powtórzę - uważam, że za śmierć smoleńską odpowiada Pan, bo to Pan realizował swoją obłąkaną wersję walki o władzę. To było tak jak dziś, obłąkana wersja utrzymania władzy z Panem w roli głównej" - napisał były prezydent.