Przykład, jak swobodnie czuje się Andrzej Duda w międzynarodowym towarzystwie, mieliśmy podczas wizyty Angeli Merkel (63 l.) w Warszawie. Prezydent rozmawiał z gościem z Berlina w cztery oczy przez ponad pół godziny i niepotrzebny był im tłumacz. Kanclerz Merkel, mimo że ma polskie korzenie, nie zna naszego języka. Z kolei Andrzej Duda, mąż germanistki, nie zna na tyle swobodnie niemieckiego, by móc politykować w tym języku. Mogli wybrać rosyjski, w którym oboje są biegli. Duda w szkole podstawowej miał ten język od drugiej klasy podstawówki, naukę kontynuował w liceum. Rozmowa toczyła się jednak po angielsku. Prezydent jest biegły w tym języku. Chwalił go za to nawet były premier Wielkiej Brytanii David Cameron (51 l.). - Bardzo często zdarza się, że tłumacze są obecni, ale rozmowa odbywa się i tak po angielsku. Wówczas tłumacze pełnią jedynie rolę pomocniczą, gdy np. trzeba użyć jakiegoś precyzyjnego sformułowania, technicznego czy prawnego - mówi nam Marek Magierowski (46 l.), rzecznik prezydenta, sam z wykształcenia iberysta. - Proszę także pamiętać, że oprócz oficjalnych spotkań w cztery oczy, pan prezydent podczas swoich podróży odbywa także dziesiątki nieformalnych rozmów, np. podczas oficjalnych kolacji czy przyjęć, wydawanych przez gospodarzy. Wtedy tłumacze nie są potrzebni - dodaje rzecznik.
Zobacz także: Tusk nie chciał się zająć aferą Amber Gold