„Super Express”: - Zamrożenie przez rząd cen energii elektrycznej to dobry ruch dający czas na wypracowanie jakiegoś planu co robić w tej sytuacji, czy też odwlekanie nieuchronnego wyroku na kieszenie Polaków?
Marcin Roszkowski: - „Prądu w cenie prądu” jest mniej więcej połowa. Drugą połowę stanowią podatki. Rząd ma ograniczony wpływ na prąd jako taki, ale ma wpływ właśnie na podatki, co wczoraj przegłosowano. I rzeczywiście może na jakiś czas skutecznie wpłynąć na ceny energii.
Ceny energii jako takiej wszędzie jednak rosną.
Rosną, gdyż wzrosły ceny węgla i ceny uprawnień do emisji CO2. To nie powinno jednak polityków zaskakiwać. Te uprawnienia do emisji CO2 są wynikiem polityki energetyczno-klimatycznej w UE, który trwał 12-15 lat. To, że emisje tak zdrożały to jest jego finał, którego należało się spodziewać.
Na prawicy słychać takie opinie, że wszystkiemu winna jest Unia Europejska i jej polityka…
W energetyce ciężko mówić o wolnym rynku i ceny są zawsze wypadkową jakichś polityk. Regulowany jest też dostęp do sieci. Prawica ma rację o tyle, że ten wzrost cen wynika z polityki UE, ale to nie znaczy, że należy się na tę politykę obrażać! O tych zmianach wiadomo było od lat, ale politycy nie przygotowali na nie naszego sektora energetycznego. Nasza energetyka oparta jest w 80 proc. na węglu. To w Europie już się nie zdarza. W Europie te emisje CO2 w przeliczeniu na megawat są dwukrotnie niższe.
To co zrobił rząd to słuszna decyzja?
To decyzja doraźna, ad hoc. Bez budowy niskoemisyjnych źródeł energii Polska nie ma szans na zahamowanie wzrostu cen energii. Jeżeli to się nie zdarzy to przez następne 5-10 lat wysokie ceny prądu będą jednym z głównych tematów polskiej polityki.
Można wskazać winnego? Rządy PO-PSL? Rządy PiS?
Energetyka jest w poprzek polityki. To co robi minister Tchórzewski, atakowany przez opozycję, jest tylko kontynuacją polityki rządów PO-PSL. Rządy dzisiejszej opozycji otwierały nowe bloki elektrowni na węgiel kamienny. Obecnie jest próba otwarcia kolejnego bloku w Ostrołęce. Choć tego węgla kamiennego, który mielibyśmy spalać już tam nie wydobywamy. I wtedy i dziś było to podwójnie bez sensu.
Zamrożenie obowiązuje na dwanaście miesięcy. Można przewidywać, że po roku i po wyborach podwyżki uderzą Polaków po kieszeni w dwójnasób?
Będzie próba trzymania tych podatków na niskim poziomie. Można by jeszcze spróbować z obniżką VAT, ale tu trzeba by się porozumieć z Komisją Europejską. Hurtowe ceny energii będą jednak wciąż wysokie.
Wspomniał pan, że kolejne rządy się nie przygotowały na te zmiany, że polska energetyka wciąż w 80 proc. oparta jest na węglu. Politycy podkreślają jednak, że to łatwo mówić, a bez Śląska w Polsce wyborów się nie wygrywa.
Problemy z węglem są dwa. Węgiel brunatny skończy się nam gdzieś między 2030 a 2040 rokiem. Węgiel kamienny już dziś w 1/3 pochodzi z zagranicy. Argument o Śląsku i górnikach będzie się zatem wyczerpywał.
Pojawiły się jednak głosy, że protesty takie jak we Francji, a także wyniki wyborów w krajach członkowskich mogą nieco zmienić politykę energetyczną UE. To realne?
Ten kierunek od wielu lat jest jasny i moim zdaniem tego się nie zmieni. Ceny energii opartej na węglu będą rosły, a wszelkie alternatywne źródła będą stawały się coraz tańsze. Zmienia się też świadomość obywateli, także w Polsce i w związku z tym nie spodziewałbym się aż takiej presji na zmianę polityki energetycznej UE. Proszę zwrócić uwagę na to, jak szybko zmieniła się choćby świadomość dotycząca smogu w Polsce i w którą stronę.