- Łatwiejszy i szybszy dostęp do testów dla ludzi władzy niż dla chorych i lekarzy to oblany test z przyzwoitości i demokracji – stwierdził ostatnio wprost były premier Donald Tusk. Nie lada burzę wśród przeciwników PiS wywołał choćby fakt, że prezydent Andrzej Duda i jego żona Agata poddali się testom na koronawirusa, a przecież zwykłym obywatelom, bez ściśle określonych warunków, testów nie robi się od tak. Problemu w tego typu przypadkach nie widzi były prezes TVP, a obecnie prawicowy publicysta. Na antenie Radia Wnet mówił o przypadku ministra środowiska Michała Wosia, którego oskarżano, że na wykonanie testu miał nie czekać długo. - Okazało się to nieprawdą. Ale tak powinno być, on powinien być poza kolejnością przebadany. Ci, którzy odpowiadają za nasze zdrowie, ci, którzy odpowiadają za organizację naszego życia obecnie; rządzący, personel medyczny, ale rządzący - ci ludzie, którzy są bezpośrednio na tym froncie, ci ludzie powinni mieć szczególne w tej chwili uprawnienia i przywileje po to, żeby lepiej służyć nam, to jest niezbędne – ocenił Wildstein w audycji. Jak dodawał, gdyby władza stała w jednej kolejce z ludźmi po testy, spowodowałoby to chaos.
ZOBACZ TEŻ: Pracownica Rydzyka szokuje: "Rządzący powinni być badani w pierwszej kolejności"
Jego zdaniem zresztą koronawirus nie jest aż tak groźny. - Ten wirus nie jest aż taki straszny, tzn. jest strasznie zaraźliwy, ale nie jest tak bardzo morderczy, jak inne. Wyobraźmy sobie, gdyby zamiast tego wirusa był to taki wirus w rodzaju eboli (...) To pokazuje, że taki niespecjalnie groźny w sumie wirus wymyka się naszym możliwościom, że ta natura przekracza nas – powiedział.