Józef Oleksy

i

Autor: Marcin Smulczyński

Józef Oleksy: Powiązania Marcina P. z PO niewykluczone

2012-08-22 4:00

Kto stoi za biznesami Marcina P.? Czy mogły go łączyć związki z politykami pomorskiej PO?

"Super Express": - Coraz częściej w kontekście afery Amber Gold padają niewygodne pytania o powiązania Marcina P. z pomorską PO. Możemy oczekiwać potwierdzenia tych przypuszczeń?

Józef Oleksy: - Myślę, że nie można tego wykluczyć. Pamiętajmy, że to środowisko bardzo zintegrowane, które kształtowało się od dłuższego czasu. Co więc naturalne, powstają więzi, także te nieformalne.

- 10 lat rządów Platformy na Pomorzu to sygnał, że więzi polityki i biznesu są tam daleko posunięte?

- Nie przypadkiem używa się określenia "państwo PO na Wybrzeżu". Jasne jest, że naturalne podejrzenia, które się rodzą, gdyby zostały potwierdzone, byłyby dla PO druzgocące. Nie wiem, czy zostanie to dowiedzione, ale trzeba przyznać, że nagromadziło się wiele sygnałów o tych sprawach, które trzeba dziś naświetlać.

- Możliwe, aby Marcin P. mógł działać na Pomorzu bez wiedzy tamtejszego establishmentu PO?

- Wiele rzeczy nie mieści się w głowie, jeśli chodzi o działania pojedynczych osób, organizacji, grup nieformalnych. Jednak w Polsce to wszystko jest możliwe. Można założyć, że mechanizmy kontroli, i zwłaszcza samokontroli, są bardzo słabe.

- Mówi pan o partiach politycznych?

- Owszem. Dopiero kiedy wybuchają afery, a dziennikarze zaczynają tropić różne wynaturzenia, wszyscy nagle mówią, że państwo zawiodło. Strasznie mnie takie stawianie sprawy irytuje. Szczególnie jeśli takie lamenty podnoszą przedstawiciele władzy. A przecież to nie państwo zawiodło, ale ludzie, którzy o władzę walczą, zdobywają ją i otrzymują wynagrodzenie za jej sprawowanie. To tych ludzi trzeba rozliczyć, a cały ten lament, mam wrażenie, ma przykryć odpowiedzialność konkretnych osób.

- Prezydent Gdańska nieraz wyrażał swój podziw dla Marcina P. Teraz kasuje wszystkie wpisy ze swoich stron internetowych, na których się one pojawiają...

- To zwykły popłoch i jakaś forma samokrytyki. Niestety, mocno spóźniona. Uważam zresztą, że to nie koniec całej sprawy, bo musi ona zostać ujęta jako mocny sygnał, który wymaga rozliczenia.

- Popłoch ogarnął też struktury PO, które nerwowo sprawdzają, czy przypadkiem Marcin P. nie wpłacał pieniędzy na konta Platformy?

- (Śmiech) Nie wiem, ale wcale by mnie to nie zdziwiło. Oczywiście nie wiadomo, czy inne partie też nie korzystały z jego ewentualnego wsparcia. Nie wiadomo, czy i jak wysokie kwoty mogły wpływać. Niemniej, jeśli potwierdziłoby się to, byłaby to kolejna sprawa, która fatalnie rzutowałaby na polityków PO, a szczególnie na jej gdańskie środowisko.

- A kojarzy pan niejakiego Mariusa O.?

- Obiło mi się o uszy.

- To znany w środowisku trójmiejskim biznesmen. Pytam o niego, bo jego nazwisko pojawia się w sprawie Amber Gold. Podejrzewa się, że to on stał za Marcinem P. Dodatkowym smaczkiem jest, że miał wspierać w 2001 roku kampanię jednego z prominentnych działaczy pomorskiej PO. To wszystko na razie przypuszczenia, ale ich potwierdzenie okazałoby się polityczną bombą?

- Na pewno nie byłaby to komfortowa sytuacja dla wielu działaczy PO. Takie tropy trzeba badać i wyjaśniać, bo może się to okazać bardzo ciekawe dla opinii publicznej. Choć, przyznam, że jestem sceptyczny wobec dozy pryncypialności w wyjaśnianiu tej sprawy.

- Myśli pan, że zostanie ona zamieciona pod dywan?

- Takie mam, niestety, obawy.

Józef Oleksy

Były premier w rządzie SLD