W czwartek 4 kwietnia Mateusz Morawiecki spotkał się z sympatykami Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie.
-Lepiej nastawić się na dłuższą walkę o zwycięstwo; pierwszą "bazą" tego "trudnego marszu" będą wybory 7 kwietnia - mówił m.in. do zgromadzonych były premier.
W pewnym momencie przemówienie Morawieckiego zakłóciła kobieta, wykrzykując antyukraińskie hasła. To natychmiast wzbudziło reakcję pozostałych uczestników, którzy próbowali ją uciszyć. Padły takie okrzyki, jak „cicho bądź!”, „zamknij się!”, czy „won stąd!”.
Emocje tłumu uspokoił dopiero widok małej dziewczynki, która – jak się po chwili zorientowano -towarzyszyła kobiecie. Dziecko było wyraźnie przestraszone całą sytuacją, co ostudziło nieco emocje zebranych.
Kobieta nie dawała jednak za wygraną i dalej zakłócała wystąpienie Morawieckiego. Nie uspokoiła się nawet po zakończeniu spotkania. Pozostali uczestnicy dopytywali ją, dlaczego – skoro ma takie nastawienie do byłej władzy- zamiast na spotkanie z Morawieckim, nie udała się na spotkanie z Tuskiem, które odbyło się w środę.
Jak się okazało – kobieta przyszła na spotkanie, by okazać swoje niezadowolenie, że – za poprzedniej ekipy rządzącej – do Polski przybyło tak wielu Ukraińców.
- Tak? A kto ich wpuścił? No PiS wpuścił! To był 2022 r. Jaka wojna? I PiS, i PO, i wszystko, co jest w tym Sejmie, pcha nas do tej wojny – krzyczała kobieta.
-Oni nas pchają do tej wojny. Pani pójdzie ginąć? Mój mąż pójdzie ginąć! - dodała na koniec.