Od początku kadencji poseł PO na loty i paliwo wydał w sumie 303,9 tys. zł. – Co mam komentować? Takie są limity, a loty po kraju są w ten sposób rozliczane – mówi Ziółkowski, jakby był z siebie dumny. – Bardzo chętnie sam bym sobie kupował bilety lotnicze i nie płacił za nie tyle, ile płaci Kancelaria Sejmu. Tylko takiej możliwości nie ma. Nic nie poradzę, taki jest system prawny – dorzuca.
Posłowie, którzy najczęściej latają po Polsce za nasze to prawdziwe sejmowe pijawki! Niektórzy z nich latają dosłownie co trzy dni! A do tego wzięli jeszcze od początku kadencji 70 tys. zł żeby... zatankować swoje samochody!
Na niechlubnej liście sejmowych pijawek wysoką lokatę zajmuje Wiesław Janczyk (54 l.) z PiS. Były wiceminister z resortu finansów wylatał 188,3 tys. zł. Jeśli doliczymy do tego wydatki za paliwo (73 700 zł) to okaże się, że wydaliśmy na niego grubo ponad ćwierć miliona! Próbowaliśmy się dowiedzieć, dokąd tak podróżuje, ale nie udało nam się z nim skontaktować.
Do tych, którzy na swoje podróże wydali najwięcej, zalicza się także Borys Budka (40 l.) z PO. Poseł uważa jednak, że 261,6 tys. zł, które z pieniędzy podatników przeznaczono na jego bilety lotnicze i benzynę to wcale nie jest powód do wstydu! – Aktywnie pracuję jako poseł, nie mam się czego wstydzić. Będę dumny, jeśli znajdę się na czele tego rankingu – mówi nam Budka. – Przez 2,5 roku przejechałem ponad 100 tys. km prywatnym samochodem, głównie w związku z pracą, objechałem całą Polskę – twierdzi. Zapewnia, że jest w stanie udokumentować każde ze swoich spotkań.