To nie pierwszy raz, kiedy okazuje się, że na obietnice polityków trzeba patrzeć z przymrużeniem oka. Tym razem trafiło na Zbigniewa Gryglasa, który rozpoczął karierę w polskim parlamencie u boku Ryszarda Petru. Jeszcze zanim został posłem obiecywał, że nie zamierza zmieniać ani partii, ani klubu. Szybko jednak okazało się, ile warte są jego deklaracje. W październiku 2017 r. polityk poróżnił się z założycielem Nowoczesnej.
– Po wspólnej dyskusji (…) doszli do wniosku, że rozbieżności w różnych merytorycznych kwestiach dotyczących wizji państwa, społeczeństwa, gospodarki, a także światopoglądu są tak dalekie i tak głębokie, że nie ma sensu dalej kontynuować tak bliskiej współpracy – tłumaczyła Paulina Hennig-Kloska, rzeczniczka N. Później wszystko potoczyło się szybko.
Zbigniew Gryglas nawiązał współpracę z Jarosławem Gowinem, politycy założyli wspólnie Porozumienie. Już w grudniu 2017 r. były polityk Petru został oficjalnie jednym z posłów Zjednoczonej Prawicy oraz klubu parlamentarnego PiS. „Super Express” zapytał polityka, dlaczego do tej pory nie złożył mandatu, skoro kadencja obecnego Sejmu dobiega końca. Tłumaczenie jest kuriozalne!
– Poseł musi być wierny Ojczyźnie, ja taki pozostałem – twierdzi polityk. Kiedy dopytujemy go o rezygnację z mandatu poselskiego, zaczyna kręcić: – Wierność łączy się ze zmianą barw partyjnych – opowiada. W końcu przechodzi do konkretów: – Polityka jest bardzo nieprzewidywalna, zmienna. Nie miałem świadomości, że sytuacja może się tak daleko zmienić. Że partia, która wkraczała do polityki może tak bardzo mocno zmienić swoje oblicze i działać w kierunku nieakceptowalnym dla patrioty – usłyszeliśmy.
Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że kariera w Sejmie wyszła na dobre Gryglasowi. A na pewno, jeśli chodzi o finanse. Kiedy przyszedł na Wiejską miał odłożone ponad 50 tys. zł. Po czterech latach kadencji jego konto spuchło, aż miło! Oszczędności ma już w sumie ponad 108 tys. zł.