- To referendum będzie bardzo kosztowne – stwierdził w środę na antenie TVN24 wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Z kolei wcześniej szef gabinetu premiera Mateusza Morawieckiego, Marek Suski okrasił pomysł mianem „kosztownego i dziwnego”. Jak mówił, obawia się, że ponadto referendum nie będzie miało wysokiej frekwencji, więc nie będzie wiążące. Jeśli plany prezydenta się powiodą, faktycznie czeka nas niemały wydatek. Ile kosztuje przeprowadzenie takiego głosowania? W 2015 roku przeprowadzono jednodniowe referendum między innymi w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Wówczas Krajowe Biuro Wyborcze tłumaczyło, że koszt organizacji to 90 mln zł, z czego połowę stanowią diety dla członków obwodowych komisji. Do tego dochodzą m.in. karty do głosowania, sporządzenie spisu uprawnionych do oddania głosu, czy użytkowanie lokali wyborczych. Teraz koszty będą odpowiednio wyższe, bo referendum prezydenckie ma potrwać dwa dni. Jak obliczyła opozycja, głosowania w sprawie konstytucji mają sięgnąć 120 mln zł. Za tę kwotę można by kupić prawie dwa pociągi Pendolino, wypłacić 20 tysiącom dzieci przez rok 500 zł, sfinansować pół programu wyprawka 300 plus, wybudować prawie trzy kilometry autostrad, czy dać każdej z samotnych matek jednorazowy dodatek 680 zł.
Ostatnio prezydent przedstawił propozycje 15 pytań, które mogły by znaleźć się w referendum. To m.in. wpisanie do konstytucji gwarancji programu 500 plus, czy ochrony wcześniejszego wieku emerytalnego. - Słyszałem taką wypowiedź któregoś z ministrów pana prezydenta, który mówił o tym, że jeśli będzie 30% frekwencji, to już będzie sukces, podczas gdy wiadomo, że potrzebne jest ponad 50%, żeby to cokolwiek znaczyło. Namawiam do zlekceważenia pomysłu referendalnego prezydenta. Andrzej Duda dużo ryzykuje. Jeśli nie ma zaangażowania sceny politycznej poza urzędem prezydenckim, to jest to pomysł, w który sami autorzy nie wierzą – ocenił na antenie Radia Zet pomysł Dudy były prezydent, Bronisław Komorowski. Chłodem wieje też w samym obozie władzy. - Jest 15 pytań. Uważam, że to jest za dużo jak na referendum i na pewno z tych pytań któreś należałoby odrzucić, a nad niektórymi jeszcze trochę popracować – ocenił dyplomatycznie marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Rzeczniczka PiS, Beata Mazurek też daleka była od entuzjazmu.