Justyna Wydrzyńska pójdzie do więzienia?
Pierwsza rozprawa odbyła się 8 kwietnia, ale wtedy to proces odroczono. Zaraz po rozpoczęciu pandemii aktywistka miała przekazać tabletki aborcyjne Annie, która nie mogła zrobić aborcji za granicą nie posiadając zgody partnera. W domu niestety czekał na nią patrol policji. Według informacji Sąd Okręgowy w Ostrołęce w 2021 roku w grudniu został zawiadomiony o przekazaniu przez aktywistkę specyfików do przerwania ciąży. - Sędzia przesłucha dwoje kluczowych świadków, których na rozprawie 8 kwietnia nie było. To osoba, której próbowałam pomóc i przekazałam swoje tabletki do aborcji farmakologicznej, oraz jej mąż, który doniósł na swoją żonę policji. Będziemy też mieć okazję, by wygłosić mowy końcowe. Ogłoszenie wyroku zostanie prawdopodobnie odroczone o tydzień lub dwa - mówiła Wydrzyńska w serwisie Krytykapolityczna.pl. - Związana z przemocą domową, przemocą partnera wobec partnerki. Doświadczenie przemocy to coś, co znam na własnym ciele i umyśle, wiem, jak trudno jest wyjść z takich relacji, wiem, jak dramatyczne to są emocje. Zrobiłabym to samo - dodała.