Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapowiedziało konsekwencje dla wszystkich krajów, które pomagają Ukrainie w zdobyciu „śmiercionośnej broni”, jeśli zostanie ona użyta w trakcie walk. Polska także zaangażowała się w dostarczanie broni na Ukrainę, w tym między innymi moździerze o kalibrze 60 mm czy amunicji przeciwpancernej. Co zatem o groźbach Rosji sądzi rzecznik rządu Piotr Müller? - To działanie, które ma wzbudzić w społecznościach poszczególnych krajów obawy przed tym, by popierać lub nie popierać Ukrainę – mówił w rozmowie z WP. Podkreślił też ważną rolę sankcji dla okupanta.
Sprawdź: Atak na restauracje w Moskwie. To odwet za wojnę na Ukrainie
W naszej galerii możesz zobaczyć Charków po bombardowaniu.
- Postępujemy rozsądnie. Najważniejszym celem jest obronienie Ukrainy. Jeżeli Ukraina nie będzie obroniona, Władimir Putin nie zatrzyma się u bram Unii Europejskiej. Putin te bramy otworzy i wjedzie na teren UE bez żadnych oporów. To sytuacja możliwa w perspektywie wieloletniej. Dlatego w tej chwili trzeba zadać bardzo dotkliwe ciosy gospodarcze reżimowi rosyjskiemu i to się w dużej mierze udaje – powiedział Piotr Müller.
Zobacz: Wojna na Ukranie. Kim Dzong Un zabiera głos! Atakuje Zachód
Rzecznik rządu stwierdził też, że Władimir Putin nie mógł przewidzieć aż tak zdecydowanej reakcji Zachodu. - Gdyby Putin wiedział, że odpór świata zachodniego będzie w tym zakresie tak bardzo jednoznaczny, to myślę, że nie podjąłby takiej decyzji. Na pewno nie spodziewał się takiej sytuacji. Szczerze mówiąc, nie mógł się spodziewać. Wcześniej w przypadku Gruzji świat nie reagował tak, jak powinien i na Krymie nie reagował, na wschodniej Ukrainie nie reagował. Putin nauczył się, że może Zachodem manipulować – stwierdził w rozmowie z WP.