Apel branży bukmacherskiej
Przepisy dotyczące zakładów bukmacherskich powstały w 1992 r., kiedy w stolicy otwarto pierwszy lokal McDonalds w Polsce, a o internecie jeszcze nikt nie słyszał. Ponieważ przepisy te nie przystają do obecnych realiów, rozwinęła się szara strefa. Legalnie działające firmy apelują do polityków, aby po wyborach zajęli nowelizacją prawa.
Polska Izba Gospodarcza Branży Rozrywkowej i Bukmacherskiej (PIGBRiB) szacuje, że już 60 proc. rynku należy do firm działających w szarej strefie, czyli poza kontrolą. Przyczyną jest prawodawstwo sprzed 31 lat. Efekt? Tylko w 2021 r. polski budżet stracił 379 mln zł z utraconych wpływów podatkowych. Branża bukmacherska intensywnie tłumaczy to problemy decydentom. – Rozmawiamy z wszystkimi, którzy mogą kształtować rzeczywistość i przyszłość legalnej branży – podkreśla Adam Lamentowicz, prezes PIGBRiB.
Branża bukmacherska zorganizowała ostatnio szereg debat i spotkań z urzędnikami i politykami. Federacja Przedsiębiorców Polskich zaprosiła do rozmowy m.in. wiceministra finansów Artura Sobonia, ministra Krajowej Administracji Skarbowej Bartosza Zbaraszczuka. Po spotkaniach wypracowywano wspólne rekomendacje i wnioski przekazane rządowi. O wyzwaniach branży dyskutowano też w trakcie II Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki w Zakopanem i na Forum Ekonomicznym w Karpaczu. Elementem rozmów o przyszłości branży jest głos Totalizatora Sportowego – państwowa spółka również walczy o dostosowanie przepisów do dzisiejszych realiów.
57 proc. graczy wspiera szarą strefę
– Aż 57 proc. polskich graczy przyznaje, że nie gra tylko u legalnych bukmacherów. Ta szara strefa została nieco przyhamowana w wyniku poprawek przyjętych w 2017 roku, jednak teraz pozytywna tendencja znacznie wyhamowała, a legalny rynek przestał rosnąć. Dziś, według raportu firmy H2Gambling, często cytowanej przez regulatora, ponad 1,2 miliona Polaków regularnie korzysta z oferty nielegalnych operatorów w Polsce– tłumaczy Adam Lamentowicz.
Morawiecki: My nie jesteśmy idealni. Chciałbym przeprosić Polaków za błędy, które popełniliśmy
Legalne podmioty na naszym rynku płacą podatek w wysokości 12 proc. od obrotów, co było normą 31 lat temu, kiedy było tworzone polskie ustawodawstwo dotyczące zakładów wzajemnych. Do przeszłości należy pobieranie daniny od każdej obstawionej kwoty (od obrotu) a najskuteczniejszym rozwiązaniem jest podatek od GGR, czyli marży brutto, wynoszący w krajach UE przeważnie między 15 a 35 procent (średnio dla EU to 22%).
Branża bukmacherska ma jeszcze jeden postulat: – Wszyscy opłacają swoje zezwolenia do Ministerstwa Finansów. Połączmy te środki z odpowiednimi zabezpieczeniami po stronie Totalizatora Sportowego i stwórzmy jeden duży fundusz hazardowy, na wzór Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. On da pewność, że środki u legalnych bukmacherów są bezpieczne i zwróci uwagę klientów na fakt że często nieświadomie grają u nielegalnego bukmachera – apeluje Lamentowicz.