Od wielu lat trwa u nas karczemna awantura o dziedzictwo Sierpnia ‘80. Gumkowanie niektórych bohaterów tamtych wydarzeń, odbieranie im roli w tych historycznych wydarzeniach nie jest nowym wynalazkiem. Robił to już Wałęsa na początku lat 90., a potem dzielnie to dzieło kontynuował. Także część postsolidarnościowych elit związana najpierw z Unią Demokratyczną, potem Unią Wolności i wreszcie Platformą Obywatelską lubowała się w podkreślaniu roli swoich. Cierpieli na tym choćby Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda. Osoby kluczowe w czasie protestów w Stoczni Gdańskiej.
Historyczną wendetę prowadzi teraz PiS. I robi to na dużo większą skalę. Odkąd przejął władzę, usilnie próbuje napisać historię Sierpnia na nowo. Kompletnie ignoruje rolę Lecha Wałęsy i innych nielubianych przez siebie bohaterów tamtych dni. Próbuje zawłaszczyć pamięć o pierwszej Solidarności, legendując postaci, które niekoniecznie 40 lat temu odgrywały kluczowe role.
To zresztą szerszy projekt przebudowy polskiej pamięci historycznej, której istotnym elementem jest choćby przejmowanie muzeów, których wymowa do pisowskiej wizji dziejów nie pasuje. Również działalność zdominowanego przez prawicowych radykałów Instytutu Pamięci Narodowej to głównie apoteoza wydarzeń i bohaterów najnowszych dziejów Polski, takich jak cokolwiek kontrowersyjna kolaborancka Brygada Świętokrzyska, które mają zastąpić dotychczasowe niekoniecznie mieszczące się w nacjonalistycznym dogmacie postacie.
„Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”. Majstrowanie przy historii na skalę, której jeszcze w III RP nie widzieliśmy, ma jasny cel: monopolizację pamięci historycznej Polaków i zdobycie rządu dusz. Mając w rękach cały aparat państwa, snute od dawna marzenia prawicy w końcu się spełniają.
I byłoby to ciekawe, ale jednak tylko dziwowisko, gdyby nie szkody, które dla naszej wspólnoty niesie ze sobą ta polityka. Zamiast szukać tego, co łączy, PiS szuka tego, co dzieli, wierząc, że zdoła argumentem siły i czasami siłą argumentu przeorać przeszłość, by mieć w rękach przyszłość. Kończy się to tym, że historia w naturalny sposób budująca wspólnotę dzieli ją na zwalczające się plemiona. Każde z nich ma swoich bohaterów, swoją pamięć, swoje obchody. PiS lubi podkreślać, że na patriotyzmie i historii chce dbać o spójność narodu, ale prawda jest taka, że jak nikt inny tę spójność rozbija.