PiS pod rękę z Łukaszenką
Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio wokół polskiej polityki wobec reżimu na Białorusi. Z jednej strony rząd straszy wojną hybrydową prowadzoną przez Łukaszenkę przeciwko Polsce, kreuje się na wielkiego przyjaciela białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego, a jednocześnie na wniosek łukaszenkowskiej prokuratury aresztuje białoruskiego uchodźcę, któremu w kraju grozi siedem lat więzienia.
Makary Malakouski uciekł w listopadzie zeszłego roku z Białorusi. W Polsce dostał wizę humanitarną, a wczoraj został zatrzymany przez warszawską policję, bo Mińsk ściga go międzynarodowym listem gończym. Po głośnej sprawie legendy białoruskiej opozycji, Alesia Bialackiego, którego pomogliśmy skazać na Białorusi, udzielając pomocy prawnej tamtejszej prokuraturze, wydawało się, że roztropniej będziemy podchodzić do wniosków białoruskich organów ścigania. Czerwona lampka powinna się zaświecić naszym władzom zwłaszcza w czasach, kiedy białoruskie społeczeństwo jest ofiarą represji, których nie widziało od czasów stalinowskich.
O ile w przypadku Bialackiego można było podejrzewać niefrasobliwość i nadgorliwość urzędników, o tyle w przypadku zatrzymania Malakouskiego pojawiają się pytania, czy nie jest to element targów z Łukaszenką.
Wiemy z informacji podanych i przez byłego polskiego dyplomatę na Białorusi Witolda Jurasza, i zdobytych przez resztki niezależnych białoruskich dziennikarzy, że na sesji ONZ w Nowym Jorku ma odbyć się spotkanie szefów MSZ Polski i Białorusi. Polska strona ma starać się o wypuszczenie polskich działaczy na Białorusi Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys oraz doprowadzić do rozwiązania kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej. Białoruski reżim ma oczekiwać spowolnienia sankcji wobec niego i przywrócenia lotów wstrzymanych po porwaniu Ramana Pratasiewicza.
Trudno więc na zatrzymanie Malakouskiego nie patrzeć w kontekście tych spodziewanych targów dyplomatycznych. Czy nie jest to koncesja na rzecz Łukaszenki?
Nawet jeśli nie jest (oby!), to taka (niedopuszczalna) wpadka polskich służb to fatalna wiadomość dla licznych Białorusinów, którzy uciekli do Polski przed zemstą Łukaszenki, i nie przynosi nam chluby. Więcej, podważa ich zaufanie do naszego państwa, w którym szukają ochrony. Kreujemy się na przyjaciół Białorusinów, a gramy do jednej bramki z ich największym wrogiem – Łukaszenką. Powiedzieć, że to skandal, to nie powiedzieć nic.