Krzysztof Kwiatkowski: Rosyjskie śledztwo nie jest dla nas wiążące

2010-05-31 21:22

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski na łamach "Super Expressu" mówi o działaniach w sprawie katastrofy smoleńskiej, powodzi i priorytetach resortu. Tłumaczy, jaki wpływ na śledztwo w sprawie Tu-154M mają polskie władze, czy nasz rząd nie mógł powołać się na umowę polsko-rosyjską z 1993 roku i stać się gospodarzem śledztwa w sprawie katastrofy, jak wygląda współpraca z Rosją.

"Super Express": - Panie ministrze, wyjaśnijmy, jaki wpływ na śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej mają polskie władze.

Krzysztof Kwiatkowski: - Mamy dwa odrębne postępowania: prokuratorskie i badanie przyczyn katastrofy. W pierwszym: dwa niezależne od siebie śledztwa - polskie i rosyjskie. Oczywiście związane ze sobą choćby w zakresie wymiany informacji, dokumentów czy umożliwienia pewnych czynności, jak przesłuchania świadków. Część czynności, np. odczytywanie czarnych skrzynek, jest dokonywana wspólnie. Jeśli chodzi o badanie przyczyn katastrofy, prowadzone są także dwa osobne postępowania: Międzynarodowa Komisja Lotnicza (MAK) po stronie rosyjskiej i Komisja Badania Wypadków Lotniczych kierowana przez ministra Jerzego Millera po stronie polskiej.

- Czy może pan jednoznacznie stwierdzić, że nasz rząd nie mógł powołać się na umowę polsko-rosyjską z 1993 roku i stać się gospodarzem śledztwa w sprawie katastrofy? Opinie na ten temat często się wykluczają…

- Umowa z 1993 roku ma charakter ogólny. Położono w niej nacisk na kwestie techniczne. Część dotycząca możliwości badania przyczyn katastrofy samolotu wojskowego przez drugą stronę istnieje tam tylko jako krótki zapis, bez żadnych szczegółów. Wymagałoby to długich negocjacji, opóźniłoby prowadzenie czynności i wywołało obawy o dobro śledztwa.

- Jak wygląda współpraca ze stroną rosyjską?

- Zarówno polski prokurator generalny, jak i członkowie naszej Komisji Badania Wypadków Lotniczych podkreślają, że współpraca jest dobra, a to oni obserwują ją na co dzień. Obie strony doskonalą współpracę na bieżąco. Na początku czerwca na moje zaproszenie pierwszy raz od 15 lat przyleci do Polski rosyjski minister sprawiedliwości - Aleksander Konowałow. Podpiszemy memorandum o współpracy prawnej obu ministerstw. Będziemy też rozmawiać o umowach prawnych, które m.in. dadzą w przyszłości możliwość powoływania polsko-rosyjskich zespołów śledczych czy przesłuchania świadków z wykorzystaniem wideokonferencji.

- Rosyjscy dysydenci w liście otwartym zwrócili uwagę, że Polska powinna ostrożnie podchodzić do śledztwa Moskwy i być bardziej wymagająca. Zwracają uwagę na przypadki innych ważnych śledztw w ich kraju, których wnioski odbiegają od prawdy. A także na postsowiecki bałagan. Widzieliśmy go również teraz - teren katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego nie był dobrze zabezpieczony.

- Zawsze, gdy ginie polski obywatel, musimy wykazać najdalej idącą dociekliwość. Teraz zginęło prawie 100 osób, w tym prezydent kraju. I chcę podkreślić, że od strony formalnej raport MAK i wyniki rosyjskiego śledztwa nie są dla Polski w żaden sposób wiążące. Na końcu będą ustalenia polskich ekspertów i prokuratorów. I rzeczywiście było tak, że przez pewien czas teren katastrofy nie był zabezpieczony. To nie powinno w ogóle mieć miejsca i natychmiast, gdy się o tym dowiedziałem, podjąłem odpowiednie kroki, aby temu zapobiec. Miałem wrażenie, że - jeśli chodzi o uwzględnienie faktu, jakie znaczenie ma teren wokół lotniska w Smoleńsku dla wszystkich Polaków - Rosjanie wykazali się zbyt małą wrażliwością.

- Innym problemem ostatnich tygodni i wyzwaniem dla władz jest powódź. Czy pokrzywdzeni, którzy nie zostali w porę ostrzeżeni o zagrożeniu, pozwą państwo polskie?

- Nie przypominam sobie, aby w przypadku poprzednich kataklizmów pomoc była tak duża jak dziś. I mam nadzieję, że liczba osób, która będzie zmuszona do skorzystania z drogi sądowej, będzie dzięki temu niewielka. Jeśli dojdzie do takich sytuacji - każdą ze skarg trzeba będzie analizować indywidualnie. Z systemem pomocy można się zapoznać między innymi na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości: www.pokrzywdzeni.gov.pl. Akcja przeciwpowodziowa przebiega sprawnie. Czekają nas jednak długie miesiące prac przy usuwaniu skutków żywiołu.

Sam w 1997 r. ze swojej rodzinnej Łodzi organizowałem pomoc dla Opola i wiem, że ten drugi etap jest nawet trudniejszy. Jako minister sprawiedliwości staram się pomóc ofiarom powodzi we wszystkich województwach - do pracy wysłaliśmy więźniów i funkcjonariuszy Służby Więziennej. Od razu uspokoję, że nie chodzi tu o groźnych przestępców. Mówimy o osobach, które np. nie płacą alimentów, pijanych rowerzystach itp. Do tej pory, przy takiej skali zaangażowania - na ten moment w akcji uczestniczy 6 tysięcy skazanych - nie było ani jednej próby ucieczki.

- A propos Łodzi - niedawno odbyły się lokalne wybory władz Platformy, w których "wycięto wszystkich ludzi Kwiatkowskiego"…


- Żałuję, że we władzach regionalnych nie znalazły się osoby takie, jak Jacek Saryusz--Wolski czy minister z Kancelarii Premiera Elżbieta Radziszewska. A także duża grupa parlamentarzystów, która robiła i robi wiele dla Łodzi i Platformy. Żałuję też, że sam nie będę mógł pracować w zarządzie regionalnej PO. Uważam, że grupa, która w danej chwili ma matematyczną większość, powinna jednak uszanować prawa mniejszości. Stało się inaczej.

- Pojawiła się też informacja, że w wyborach w PO oddano więcej głosów niż było delegatów…

- Taki przypadek na pewno nie miał miejsca się w Łodzi.

- Racja, Podlasie. Jak na tego typu fałszerstwa i zjawisko znane jako "pompowanie kół", ujawnione przy okazji prawyborów, patrzy minister sprawiedliwości?

- Każdy przypadek, w którym istnieje uzasadniona obawa naruszenia prawa lub statutu partii, wymaga natychmiastowego wyjaśnienia. Za to problem z osobami zapisanymi do ugrupowania, a niedziałającymi w nim, ma miejsce w każdej partii.

- Smoleńska katastrofa i powódź to tragedie niespodziewane. Rozpoczynając urzędowanie, miał pan jednak pewne plany. M.in. aby skazani mogli odbywać karę poza więzieniem dzięki dozorowi elektronicznemu.

- Ten system został już uruchomiony. Mówimy oczywiście o mniej groźnych przestępcach. Skala dozoru mnie, jako ministra sprawiedliwości, jednak nie zadowala. Obecnie w apelacji warszawskiej objął ponad 100 osób. Niebawem będzie jednak dużo szersza. Po pierwsze, dzięki temu, że system od 1 czerwca obejmie kolejne apelacje, ale także dzięki nowelizacji, którą przygotowaliśmy, a którą ostatecznie przyjął już parlament. Nowe prawo rozszerza możliwość zastosowania dozoru na skazanych na kary do roku więzienia. Dzięki temu grupa skazanych mogących w ten sposób odbywać karę zwiększy się ponadczterokrotnie. System dozoru elektronicznego to rozwiązanie korzystne dla podatnika. Każdy więzień odbywający karę za kratami kosztuje nas wszystkich niemal 2,5 tys. zł. miesięcznie, czyli co najmniej kilka razy więcej niż ma to miejsce w przypadku skazanych odbywających karę w systemie dozoru. 2010 roku będzie przełomowy dla sądownictwa, jeśli chodzi o korzystanie z nowoczesnych technologii. Z dużym sukcesem ruszył tzw. e-sąd. Przez Internet można składać wnioski w sprawie nieuregulowanych długów. Takich spraw jest ponad 1,2 mln rocznie! Chcemy też, aby obywatele mieli pełny dostęp do swoich ksiąg wieczystych. Włączając wypisy z ksiąg przez Internet. Wgląd w księgi uzyskają też komornicy. Do tego dochodzi elektroniczne protokołowanie rozpraw sądowych. To dla wymiaru sprawiedliwości skok cywilizacyjny.

Krzysztof Kwiatkowski

Minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska